[b]
WP SportoweFakty: Na pokładzie Boeing 737 obok was, zawodników, znaleźli się także działacze i kibice klubu. Jak odebraliście całą inicjatywę?[/b]
Szymon Szewczyk: Nie ukrywam, że od samego początku byliśmy dużymi entuzjastami tego pomysłu. Nie ma co ukrywać, że wyczarterowanie samolotu to ogromne koszty, więc należy się ukłonić w stronę wszystkich sponsorów, którzy dołożyli się do tego ze swoich własnych pieniędzy. Do tego doszli kibice, którzy chętnie kupowali bilety. Oni również dołożyli swoją cegiełkę.
Jak przebiegł prawie pięciogodzinny lot do Las Palmas?
- W Babimoście na lotnisku wszystko odbyło się bardzo sprawnie. Pierwszych trzech godzin nie pamiętam, bo spałem. Muszę przyznać, że miałem komfortowe warunki. Rzadko się bowiem zdarza, że podczas lotu masz dwa wolne siedzenia obok siebie. Mogłem swobodnie się położyć i przespać. We wtorek trening zakończyliśmy około godziny 23 polskiego czasu, a mimo wszystko jesteśmy w miarę wypoczęci i gotowi do dalszej "drogi" koszykarskiej.
Kibice zakłócali wasz spokój podczas lotu?
- Nie. Nasi kibice znakomicie się zachowywali. Podczas lotu było kilka okrzyków, które dodały kolorytu całej wyprawie. Część fanów podchodziła, rozmawiała, prosiła o zdjęcia. Pamiętam, jak podszedł do mnie malutki Igorek z aparatem, który chciał zdjęcie z Saso Filipovskim. Zrobiłem im zdjęcie, a później zatrudnił on naszego pierwszego trenera jako swojego fotoreportera. Trener "ganiał" z chłopcem i robił zdjęcia. To pokazuje, że podczas lotu panowała świetna atmosfera.
Kibice będą mieli co wspominać za kilka miesięcy, lat.
- Dokładnie. Te wszystkie zdjęcia, filmy będą wspaniałymi pamiątkami, do których kibice będą chętnie wracać. Mam nadzieję, że cały wyjazd zakończy się dla nas pozytywnie i do domów wrócimy z awansem do 1/2 finału Pucharu Europy.
[b]
Janusz Jasiński, właściciel Stelmetu BC Zielona Góra, mówi, że taki wyjazd to marketingowy strzał w dziesiątkę. Chyba trudno się z nim nie zgodzić?[/b]
- Jak najbardziej. Nie przypominam sobie sytuacji aby w przeszłości kluby, które grały w międzynarodowych rozgrywkach, latały na mecz razem z kibicami. Uważam, że to świetna inicjatywa. Marketingowo uderzyliśmy w miejsca, które nie zostały jeszcze zdobyte. Ten dziewiczy teren został przez nas spenetrowany.
Przed rewanżem macie 11 punktów straty do Herbalife Gran Canaria. Czy koszykarski cud się zdarzy w Las Palmas?
- Oczywiście, że jest szansa odrobić całą stratę i awansować do kolejnej fazy. Dopóki piłka jest w grze to trzeba walczyć i dać z siebie wszystko. Widać duże skupienie w całej drużynie. Mam nadzieję, że piłka będzie chciała nas słuchać. Wierzę w tę drużynę, że stanie w środę na wysokości zadania. Chcemy pokazać, że "łatwo skóry nie oddamy".
Do Kazania jechaliście z czteropunktowym deficytem, a mimo wszystko udało się awansować.
- Wydaje mi się, że zespół z Las Palmas doskonale zdaje sobie sprawę z naszych zagranicznych wyjazdów i wyników, jakie tam osiągaliśmy. Presja jest na pewno po ich stronie, ale tam są doświadczeni ludzie, którzy wiedzą, jak sobie z tym radzić. Jestem przekonany, że bardzo poważnie podejdą do tego spotkania.
Rozmawiał Karol Wasiek
Zobacz wideo: #dziejesienazywo: "Nikt nie jest w stanie zastąpić Roberta Lewandowskiego"