14 lutego koszaliński AZS odniósł ostatnią wygraną w rozgrywkach Tauron Basket Ligi. Aktualnie Akademicy z bilansem 11:15 plasują się na 12. miejscu w tabeli i mają już tylko matematyczne szanse na awans do play-offów.
- Nasze szanse na play-offy są iluzoryczne. Nie myślimy jednak o tym. Mówię zawodnikom o tym, że walczą już o kontrakty na kolejny sezon. Na dodatek chcemy zrehabilitować się przed własnymi kibicami za ostatnie porażki - przyznaje nowy szkoleniowiec AZS-u, Kamil Sadowski.
Klubowi działacze są pogodzeni z faktem, że drużyna do pierwszej "ósemki" się nie załapie. W ostatnich dniach zarząd dał nawet zgodę na odejście najlepszemu zawodnikowi, Patrikowi Audzie, do silniejszej ligi. To tylko pokazuje, że AZS myślami jest już przy kolejnym sezonie.
Czy w związku z tym przygotowania do meczu z Asseco Gdynia przebiegały w nieco inny sposób?
- Nasze przygotowania do meczu z Asseco Gdynia nie różnią się od tego, co było w ostatnich tygodniach. Na pewno staramy się odbudować atmosferę w drużynie. Straciliśmy Patrika Audę, który statystycznie był naszym najlepszym zawodnikiem. Sytuacja nie jest łatwa, ale trenujemy mocno. Koszykarze dają z siebie wszystko - odpowiada Sadowski.
Dodatkowym smaczkiem sobotniego spotkania będzie fakt, że Kamil Sadowski przez dwa lata pracował w Asseco Gdynia. Tam pod wodzą Davida Dedka i Romana Tymańskiego uczył się trenerskiego fachu. Zna drużynę żółto-niebieskich "na wylot".
- Zespołem dowodzą Frasunkiewicz i Szczotka na boisku i w szatni. Do tego dochodzi cała plejada młodych zawodników, którzy z każdym miesiącem się rozwijają. Mowa tutaj o Przemku Żołnierewiczu, Filipie Matczaku, Jakubie Parzeńskim i Sebastianie Kowalczyku. Musimy zatrzymać szybki atak Asseco. To jest główna broń gdyńskiego zespołu - komentuje Sadowski.
i tak mam karnet. Pójdę tylko dla Walton'a :)
A.J!!