Asseco Gdynia w ciągu ostatnich dziesięciu dni rozegrało dwa spotkania. 13 marca podopieczni Tane Spaseva pokonali na wyjeździe MKS Dąbrowa Górnicza 78:72, by kilka dni później ulec PGE Turowowi Zgorzelec 83:91. Ta porażka skomplikowała nieco sytuację w tabeli ekipie z Trójmiasta.
Na ten moment gdynianie z bilansem 13:11 zajmują ósme miejsce w TBL, ale na swoich plecach czują oddech wicemistrzów Polski (14:12), którzy w ostatnim czasie spisują się bardzo dobrze.
- Dla nas pozostało osiem ważnych spotkań do końca rundy zasadniczej. Każdy wie, jak wygląda tabela - przyznaje Sebastian Kowalczyk, gracz Asseco Gdynia.
Z gry o play-offy nie można jeszcze wykluczyć ekipy BM Slam Stal Ostrów Wielkopolski, która ma rozegrane zaledwie 23 spotkania. Iluzoryczne szanse mają za to zespoły z Dąbrowy Górniczej i Koszalina.
Właśnie z drużyną Akademików w sobotę spotka się Asseco Gdynia. Gracze Spaseva powinni mieć ułatwione zadanie, bo AZS do tego spotkania przystąpi już bez Patrika Audy.
- Do Koszalina jedziemy po zwycięstwo, ale już nie raz w takich przypadkach, w których odszedł trener lub podstawowi zawodnicy, inni gracze zaczynali grać lepiej, co przekładało się na wynik korzystny dla zespołu. Trzeba uważać na AZS - przestrzega Kowalczyk.
Dodatkowym smaczkiem sobotniego spotkania będzie fakt, że drużynę z Koszalina prowadzi obecnie Kamil Sadowski, który przez dwa lata pracował w Asseco Gdynia. Tam pod wodzą Davida Dedka i Romana Tymańskiego uczył się trenerskiego fachu.
- Kamil zna "na wylot" nasze dobre i złe strony jako zawodników, ale trzeba pamiętać, że on stoi zza linią boczną. Wszystko rozegra się na parkiecie. Nie zmienia to faktu, że to dla niego plus - komentuje Kowalczyk.