Ostatnia prosta Golden State Warriors. Pobiją legendarny rekord Chicago Bulls?

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / JOHN G. MABANGLO / Na zdjęciu: Steve Kerr i zespół Golden State Warriors
WP SportoweFakty / JOHN G. MABANGLO / Na zdjęciu: Steve Kerr i zespół Golden State Warriors
zdjęcie autora artykułu

Sześć spotkań. Już tylko tyle zostało drużynie Golden State Warriors do zakończenia sezonu regularnego. Wciąż istnieje spora szansa, że zostaną ekipą, która wygrała najwięcej pojedynków w historii. Co musi się jednak wydarzyć, aby tak się stało?

W tym artykule dowiesz się o:

Boston Celtics to drużyna nieprzewidywalna w tym sezonie, jednak porażka Golden State Warriors z tym zespołem na własnym parkiecie musi być brana pod uwagę w kontekście niespodzianki. Warriors wygrali bowiem przed tym spotkaniem 54 mecze z rzędu w Oracle Arena, ale każda seria kiedyś się kończy.

Podobnie jest z rekordami. Wynik Chicago Bulls z sezonu 1995/96 przez bardzo długi czas traktowany był, jako niemożliwy do powtórzenia. Jeżeli ktoś wierzył w stworzenie zespołu, który będzie w podobnym stopniu dominujący w lidze, brano go za głupca. Aż do poprzednich rozgrywek, kiedy Warriors całkowicie odmienili NBA. Sprawili, że to pozostałe 29 zespołów musiało dostosować się do ich systemu, ponieważ inne rozwiązania skutkowały porażkami.

Już rok temu GSW zdołali wygrać 67 spotkań w trakcie sezonu regularnego. Na chwilę obecną, mają tych zwycięstw więcej (68), a celować będą w zakończenie sezonu tak, jak jeszcze nikt do tej pory. Nadchodzący terminarz i rywale, jacy im pozostali, zdecydowanie pozwalają realnie myśleć o takiej możliwości.

Pozostałe spotkania Golden State Warriors w sezonie regularnym

Data Rywal Miejsce pojedynku
3/4 kwietniaPortland Trail BlazersDom
5/6 kwietniaMinnesota TimberwolvesDom
7/8 kwietniaSan Antonio SpursDom
9/10 kwietniaMemphis GrizzliesWyjazd
10/11 kwietniaSan Antonio SpursWyjazd
13/14 kwietniaMemphis GrizzliesWyjazd

To, co dla Warriors korzystne, to tylko jeden mecz w back-to-back. Mecz w teorii najtrudniejszy. Po pierwsze - wyjazdowy, po drugie - przeciwko San Antonio Spurs, którzy w tym sezonie NBA we własnej hali jeszcze nie przegrali. Gregg Popovich zapowiedział jednak, że da odpocząć swoim podstawowym zawodnikom przed rozpoczęciem "play-offów", co jeśli znajdzie odbicie w pojedynku przeciwko Warriors, otworzy mistrzom NBA dużą furtkę do pobicia rekordu Bulls.

Trzeba mieć jeszcze na uwadze, że GSW wciąż mogą liczyć na jedno potknięcie. Bilans 68-8 sprawia, że sezon muszą zakończyć 6-0 lub nawet 5-1, jeżeli chcą pobić, a nie tylko wyrównać to osiągnięcie.

Trener Steve Kerr otwarcie przyznał, że decyzje o występach w ostatnich spotkaniach sezonu zależą stricte od samych zawodników. Sztab szkoleniowy im ufa i jeżeli tylko gracze będą czuli zmęczenie, odezwie się kontuzja, mają o tym natychmiast powiadomić trenerów. Ściganie rekordu jest zatem w zdecydowanej większości w rękach zawodników Warriors.

Najbliższe trzy mecze GSW rozegrają przed własną publicznością. Przed każdym z nich będą mieli przynajmniej jeden dzień przerwy, co w końcówce sezonu jest niezwykle ważnym atutem. Mecz z Blazers może być ciężki, jeżeli Damian Lillard i spółka odpalą w podobny sposób, jak po Weekendzie Gwiazd, gdzie dosłownie "zmietli" rywali z powierzchni parkietu, a Damian rzucił wtedy 51 punktów. To miało jednak miejsce w Portland. Tym razem mecz odbędzie się w Oakland, a dodatkowo Blazers będą w back-to-back. Warriors będą chcieli dodatkowo zmyć plamę po porażce z Celtics przed własną publicznością.

Minnesota Timberwolves nie powinni być dla Warriors żadną przeszkodą. To drużyna, w której Karl-Anthony Towns robi w ostatni czasie niesamowite rzeczy, jednak w żaden sposób nie powinno to wystarczyć na ekipę GSW. Podobnie sytuacja ma się z pojedynkami z Memphis Grizzlies. To ekipa, która zmaga się z ogromną liczbą kontuzji, przegrała 9 z ostatnich 11 meczów. Ktoś zabawnie zauważył, że jeśli pójdzie tak dalej, niedługo Grizzlies zaczną szukać zawodników do rotacji wśród kibiców z pierwszych rzędów.

Będą to cztery mecze, które dla GSW określa się mianem "must-win". Zakładamy oczywiście, że zagrają najmocniejszym składem, chociaż w tych konkretnych przypadkach, nawet absencja jednego, czy dwóch z podstawowych graczy Warriors nie powinna postawić ich pod ścianą. Głębia ławki rezerwowej tego zespołu zdecydowanie przewyższa tę rywali.

Prawdziwe schody mogą zacząć się dopiero w meczach przeciwko San Antonio Spurs. Tony Parker przyznał, że Pop może dać w spotkaniach z Warriors odpocząć swoim podstawowym graczom, ponieważ trenera Spurs "nie obchodzi za wiele". Nawet wtedy, kiedy "Ostrogi" są na znakomitej drodze do osiągnięcia bilansu 41-0 w meczach we własnej hali.

Jak już jednak wiadomo, Warriors nadal mają w plecaku jedną porażkę zapasu. Największa szansa na przegraną jest właśnie w pojedynkach przeciwko Spurs. Pierwszy mecz z tym zespołem GSW rozegrają u siebie, więc jeśli wygrają wszystkie pozostałe pojedynki, to w domowym dla SAS meczu, możemy zobaczyć wszystkich najważniejszych graczy na parkiecie zarówno po jednej, jak i po drugiej stronie, co zwiastuje znakomite widowisko.

Terminarz jest teraz dla Warriors przyjacielem. Nadal wszystkie atuty mają oni po swojej stronie i grzechem byłoby tego nie wykorzystać. Pozostaje jednak pytanie, czy będą ryzykować odniesieniem kontuzji przez jednego z ich podstawowych zawodników, czy pójdą za głosem swojego trenera, mówiącym "Rekordy będą pobijane, a mistrzostwa zostają na zawsze"? Szansa na stworzenie historii jest bowiem niezwykle wielka i kusząca.

Wojciech Bielewicz

Źródło artykułu: