Mateusz Jarmakowicz: Jesteśmy wściekli!

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Koszykarze Śląska Wrocław byli bardzo bliscy sprawienia niespodzianki. W ramach 28. kolejki TBL dopiero po dogrywce ulegli Rosie Radom 73:80. - Bardzo zależało nam tym, aby wygrać - przyznawał Mateusz Jarmakowicz, gracz Śląska.

Ostatnie dni były dla koszykarzy Śląska Wrocław bardzo intensywne. W miniony poniedziałek podopieczni trenera Emila Rajkovicia po dogrywce pokonali AZS Koszalin, a już w środę stanęli do rywalizacji z Rosą Radom. Kibice zgromadzeni w hali Orbita po raz drugi byli świadkami rywalizacji w doliczonym czasie gry, który tym razem nie zakończył się dla trójkolorowych szczęśliwie. Wojskowi byli jednak bardzo bliscy odniesienia trzeciego zwycięstwa z rzędu, co z pewnością pozwoli im zakończyć ten dawno spisany na straty sezon, z twarzą.

- To był bardzo wyrównany i mocny mecz. Mógł się podobać kibicom. Byliśmy dobrze przygotowani, mieliśmy dobry plan i sprawialiśmy rywalom duże kłopoty. O zwycięstwie Rosy zadecydowały detale. Myślę, że każdy z nas dał z siebie wszystko i aż nie wiem, co powiedzieć. Bardzo zależało nam tym, aby wygrać. Chłopaki z zespołu są wściekli. Taka jest jednak koszykówka. Trzeba dbać o piłkę do samego końca i być skoncentrowanym do ostatniej sekundy - komentował po ostatnim gwizdku Mateusz Jarmakowicz.

Dwa cele rzuty z dystansu autorstwa Daniela Szymkiewicza i C.J. Harrisa umożliwiły radomianom kontrolę przebiegu rywalizacji w dogrywce. Radomianie wygrali bronią, którą to gospodarze straszyli ich przez większą część pojedynku. Gracze WKS-u w tym elemencie koszykarskiego rzemiosła odnotowali w pierwszej połowie skuteczność na poziomie 47,4 procenta. Gdy zza linii 6,75 m trafił sam Jarmakowicz i po raz kolejny w tym meczu także Michał Jankowski, to Śląsk prowadził w 32. minucie nawet 56:51.

- "Jankes" nas dzisiaj napędzał i trafił łącznie pięć trójek. Pomagali jednak także inni, dzięki czemu już w pierwszej połowie oddaliśmy dziewięć celnych rzutów z dystansu. To trzymało nas przy grze na początku, a później zaczęliśmy grać bardziej fizycznie. Musimy rywalizować w mocno okrojonym składzie i każdy z nas był pod koniec spotkania wycieńczony. Radomianie trafili dwie trójki i to ułatwiło im wejście w dogrywkę - analizował 27-letni środkowy Śląska.

17-krotni mistrzowie Polski z bilansem 8-22 zajmują aktualnie 14. miejsce w tabeli. O dziewiąte, a zarazem ostatnie w tym sezonie zwycięstwo zagrają we własnej hali 24 kwietnia z Polpharmą Starogard Gdański.

- W kolejnym meczu można spodziewać się tego, co pokazywaliśmy przez ostatnie tygodnie, czyli walki na sto procent. Wiem, że sezon nie układa się tak, jak powinien, ale jesteśmy zawodowcami i chcemy pokazać się z jak najlepszej strony do samego końca. Chcemy to zrobić dla tych kibiców, którzy przychodzą na mecze i cały czas nas wspierają. Polpharma to niebezpieczna ekipa, grająca dobrze jeden na jeden. Mają w swoich szeregach groźnych strzelców, szczególnie Michaela Hicksa, który rzuca średnio ponad 19 punktów na mecz. Decydująca będzie koncentracja i zrealizowanie planu, który będziemy mieć na ten mecz - dodawał Mateusz Jarmakowicz.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)