Stołeczna ekipa już wcześniej straciła szanse na awans do fazy play-off, co generalnie oznacza, że są to nieudane rozgrywki dla Czarodziei. Cel był znacznie ambitniejszy niż zajęcie dziesiątego miejsca w Konferencji Wschodniej. Wszystko wskazuje na to, że właśnie na tej pozycji zakończą zmagania podopieczni Wittmana.
Drużyna z Waszyngtonu swoją bezradność potwierdziła w Detroit. Pistons pewnie pokonali przed własną publicznością rywala, który był groźny tylko w drugiej i trzeciej kwarcie. W pierwszej i ostatniej odsłonie znacznie lepiej spisali się gospodarze, którzy wymienione fragmenty spotkania wygrali aż 65:30. Stąd też takie rozmiary porażki Wizards.
Nie wystarczyła bardzo dobra dyspozycja Markieffa Morrisa, który zdobył 29 punktów. Nawet wsparcie Bradleya Beala było niewystarczające (25 punktów). Odczuwalny był brak Johna Walla, lidera ekipy prowadzonej przez Wittmana.
Przeciętnie spisał się Marcin Gortat. 32-letni środkowy nie miał najlepszego dnia - popełniał sporo przewinień, a do tego trafił 4 z 9 rzutów z gry. Na jego koncie znalazło się 8 punktów, 4 zbiórki, 3 asysty, 5 fauli i 3 straty.
Liderem Pistons był Reggie Jackson. 25-letni zawodnik spisał się fantastycznie. Trafił aż 14 z 20 rzutów z gry, a ogółem uzbierał aż 39 "oczek". Oprócz tego rozdał 9 asyst i zebrał 4 piłki. To był naprawdę udany występ w wykonaniu tego koszykarza.
Detroit Pistons - Washington Wizards 112:99 (39:25, 23:30, 24:29, 26:15)
(Bullock 39, Harris 17, Caldwell-Pope 14, Morris 13, Baynes 12 - Morris 29, Beal 25, Nene 13, Sessions 12, Gortat 8)
_______
pozdROWienia