Trefl kompletnie nie przypomina drużyny z poprzednich sezonów. Jeszcze dwa lata temu sopocianie walczyli z Rosą o brązowe medale, rywalizację tę wygrywając. Od tamtego czasu minęło jednak sporo czasu, a i sytuacja ekipy z Trójmiasta diametralnie się zmieniła. Nie zajmuje ona już czołowych miejsc w tabeli Tauron Basket Ligi, lecz znajduje się na jej przeciwległym końcu, a konkretnie na piętnastej pozycji.
Radomianie na stałe zadomowili się w gronie najlepszych drużyn rozgrywek. Potwierdzają to i tegoroczne zmagania - zgarnęli Puchar Polski, jednak nie oznacza to, że ich apetyty są zaspokojone. Wręcz przeciwnie - chcą z jak najlepszej lokaty przystąpić do fazy play-off. Jeżeli zamierzają utrzymać drugą lokatę, na potknięcia nie mogą sobie pozwolić. Do końca rundy zasadniczej pozostały im trzy spotkania.
Na pierwszy ogień pójdzie właśnie Trefl. Po zatrudnieniu Anthony'ego Irelanda zespół prowadzony przez Zorana Marticia poprawił swoją grę. W ostatniej kolejce sensacyjnie pokonał Anwil Włocławek. Ogromny udział w triumfie miał amerykański rozgrywający. - To młody, ambitny zawodnik, który nie boi się brać odpowiedzialności na swoje barki. Potrafi rzucać, ale także kreować pozycje dla kolegów. Cieszę się, że mamy takiego zawodnika w swoich szeregach - komplementował kolegę Marcin Dutkiewicz, który również zanotował bardzo dobry występ, zapisując na swoim koncie 15 punktów, o dwa mniej od 24-latka.
- W końcu ta karta nieudanych końcówek odwróciła się i to my mogliśmy cieszyć się ze zwycięstwa - mówił po ostatniej syrenie sobotniego widowiska. W końcówce on i pozostali zawodnicy gospodarzy zachowali więcej "zimnej krwi" od faworyzowanych rywali.
Powody do zadowolenia miał również Martić. - Przez cały mecz prowadziliśmy i uważam, że zasłużenie sięgnęliśmy po wygraną. Chociaż w końcówce jak zwykle było trochę dramatyzmu, ale ostatecznie wyszliśmy zwycięsko z tego pojedynku - podkreślił.
W środowy wieczór Rosa będzie chciała zrehabilitować się za bardzo kiepski występ przeciwko Stelmetowi BC Zielona Góra, w którym nie miała nic do powiedzenia właściwie od pierwszych minut. - Zagraliśmy wcześniej ze Stelmetem trzy równe pojedynki, w tym wygraliśmy znacznie jeden mecz. Do tej pory sposób, który wypracowaliśmy na tego przeciwnika, działał. W tym pojedynku z kolei było już inaczej. Jestem zwolennikiem tego, że jak coś już działa, to się tego nie zmienia. Niestety, nie zafunkcjonowało to tym razem. Nie chodzi tu jednak o sposób przygotowania zespołu, a raczej o egzekucję. Zabrakło trochę zimnej głowy i wyrachowania - analizował przyczyny niepowodzenia Wojciech Kamiński.
Rosa Radom - Trefl Sopot / środa, 13.04.2016 r. / godz. 19