Adam Popek: Wisła Can Pack znów jest bliżej obrony mistrzostwa, chociaż półfinałowym pojedynkom towarzyszą spore emocje. We Wrocławiu zagrałyście jak na klasową drużynę przystało.
DeNesha Stallworth: Mocno koncentrowałyśmy się nad naszą sytuacją i spotkaniami. W Krakowie raz przegrałyśmy, więc chciałyśmy w następnych odsłonach wypaść lepiej. Powiedzieliśmy sobie parę słów, ustaliliśmy założenia i przynajmniej środowy wieczór wyglądał świetnie.
Zasłużyłyście w pełni na radość.
- Zwłaszcza korzystnie wypadł początek. Ponadto, zaprezentowałyśmy naprawdę dobrą obronę.
Trudno zebrać siły przy tak niewielkim czasie wolnym?
- Może tak, ale jeśli wierzysz we własne możliwości, w zespół nawet mimo tego typu okoliczności da radę osiągnąć sukces.
Niezwykle ważne środowe zwycięstwo zapewniły szczególnie podkoszowe. Pani również należą się pochwały.
- Udało się wykonać kawał pożytecznej pracy. Zrobiliśmy użytek z podań kierowanych przez obwodowe. Najważniejsze jednak, że potrafiłyśmy całość zbilansować. Każda z nas coś dorzuciła i w ten sposób osiągnęłyśmy cel.
Przebywa Pani w teamie już od pewnego czasu i widać, że współpraca z koleżankami wygląda coraz lepiej.
- Zostałam znakomicie przyjęta. Oczywiście, wciąż zdarzają się drobne błędy, lecz cały czas utrzymujemy komunikację. Partnerki podpowiadają, nakierowują i „maszyna” funkcjonuje.
Przyjście z ligi australijskiej do Krakowa traktuje Pani jako duży krok naprzód?
- Zdecydowanie. Wykonałam w ten sposób istotny ruch i nic, tylko angażować się dalej.
Wciąż przed wami kluczowe rozgrywki o medal.
- I chcemy zrobić co w naszej mocy, by zadowolić siebie i klub. Nie zatrzymujemy się.
Rozważa Pani przedłużenie kontraktu?
- Przyszłość może różne, ciekawe rozwiązania przynieść. Niczego nie wykluczam. Teraz skupiam się na walce o mistrzostwo!
Zobacz wideo: Kibice w Spodku pomogą hokeistom w awansie do Elity
{"id":"","title":""}