- Nie poradziliśmy sobie ze swoimi nerwami. W pierwszej połowie nie byliśmy tą drużyną jaką powinniśmy być, jaką potrafimy być - ocenia spotkanie Algirdas Paulauskas, szkoleniowiec Ślęzy Wrocław.
Wrocławianki fatalnie rozpoczęły środowy mecz i już po pierwszej kwarcie przegrywały 26:12. Po połowie było jeszcze gorzej, bo przewaga Wisły Can-Pack Kraków wzrosła do 17 punktów.
- Popełniliśmy za dużo start. Do tego doszła fatalna skuteczność, a graliśmy przecież we własnej hali - dodaje Litwin.
Jego podopieczne po dwudziestu minutach gry popełniły już 12 strat. Paulauskas cieszy się jednak z tego, że w drugiej połowie jego podopieczne przebudziły się i zdołały nawiązać walkę z Białą Gwiazdą. - Walczyliśmy do końca i mam nadzieję, że ta pierwsze połowa to był taki wypadek przy pracy - zakończył.
Czwarty mecz w tej serii, która toczy się do trzech wygranych, odbędzie się w czwartek ponownie we Wrocławiu. Ślęza marząc o finale nie może już zanotować porażki.
- Musimy się zebrać, zewrzeć szeregi i przystąpić do dalszej walki. Wisła to ciężki przeciwnik i doskonale o tym wiemy. Musimy podejść do tego meczu zdecydowanie bardziej skoncentrowane w porównaniu ze środowym spotkaniem - oceniła Chay Shegog, podkoszowa Ślęzy.
Zobacz wideo: #dziejesiewsporcie: to jedna z najpiękniejszych polskich WAGs. Zobacz żonę Grosickiego