[b]
WP SportoweFakty: Z bilansem 17:15 zakończyliście sezon zasadniczy na ósmym miejscu. To sukces gdyńskiego klubu?[/b]
Piotr Szczotka: Na pewno. Dużo nas to pracy i sił kosztowało w tym sezonie. Tym bardziej, że to młodzi zawodnicy stanowili o sile tego zespołu. Przemysław Żołnierewicz i Filip Matczak grali po 30 minut, z kolei Jakub Parzeński i Sebastian Kowalczyk ponad 20. To cieszy, że podołali zadaniu i potrafili wziąć na siebie odpowiedzialność.
Z każdym kolejnym sezonem jest coraz mniej doświadczonych zawodników. Czy ta tendencja zostanie utrzymana?
- Jak najbardziej, ale musimy również poszukać zawodników, którzy w przyszłości zastąpią mnie i Przemysława Frasunkiewicza. Należy o tym pomyśleć. Myślę, że w kolejnym sezonie dołączą do nas kolejni młodzi koszykarzem, którzy będą stawiać swoje kroki w ekstraklasie. Później następni i następni.
Słyszałem, że znalezienie nowych zawodników do drużyny wcale takie proste nie jest.
- To nie jest proste, bo na rynku jest bardzo mało Polaków. A ci, którzy są, to mają dość duże wymagania finansowe. Nie ukrywam, że cieszę się, jak Polacy dużo zarabiają, ale chciałbym, aby ich umiejętności i kompetencje były współmierne do tego, co prezentują na boisku i warunków finansowych. Czasami bywa tak, że młody Polak chce dużo zarabiać, bo jest wysoki i młody. To nie jest do końca sprawiedliwe.
Uważam, że jeśli ktoś chce się rozwijać i zainwestować w siebie, to na transferze do Gdyni nie straci. Po pewnym czasie ta inwestycja się spłaci i zacznie przynosić korzyści.
ZOBACZ WIDEO "4-4-2": wielki futbol ponownie w Telewizji Polskiej
{"id":"","title":""}
Wyciągnęliście do kilku koszykarzy pomocną dłoń. Matczak, Parzeński skorzystali na tym i teraz są bardzo solidnymi zawodnikami na poziomie Tauron Basket Ligi.
- I czy ktoś na tym stracił? Wiadomo, że nikomu nie obiecamy 30 minut na parkiecie, tylko dlatego, że do nas przyszedł. Możemy obiecać grę w pewnym zakresie, a później wszystko zależy od danego zawodnika. Jeśli będzie dobrze pracował i się rozwijał, to ma szanse na coraz większą rolę w zespole.
Jaką rolę w tym wszystkim ma Piotr Szczotka?
- Jestem w sztabie trenerskim. Odpowiadam za przygotowanie motoryczne całego zespołu. Ciężko pracujemy przed sezonem, później poprawiamy kondycję w trakcie rozgrywek.
Za poszukiwanie zawodników również pan odpowiada?
- Tym zajmuje się trener Spasev i ludzie z klubu. Wiadomo, że ja też szepnę słówko, bo doskonale znam tych zawodników. Mogę podpowiedzieć, jak dany gracz się zachowuje i prezentuje na parkiecie. To dużo ułatwia. Przemysław Frasunkiewicz również taką rolę pełni.
W następnym sezonie będziemy jeszcze pana oglądali na boisku?
- Tak. Aż tak niskiego poziomu jeszcze nie prezentuję. Wiadomo, że bliżej mi do zakończenia kariery, ale to wszystko ma mieć ręce i nogi. Ktoś musi wskoczyć na moje miejsce.
Nie ma trochę obaw, że w momencie odejście Frasunkiewicza i Szczotki, zespół Asseco znacząco obniży swoje loty?
- Tak jak mówiłem wcześniej - będziemy chcieli przyciągnąć graczy doświadczonych, którzy wskoczą na nasze miejsce. Musimy czymś ich przekonać.
Nie ma co ukrywać, że wciąż odgrywacie ważną rolę w zespole. Chwali pan młodych zawodników, ale w końcówkach wasze wsparcie jest nieocenione.
- Na pewno, ale na tym właśnie ten projekt Asseco Gdynia polega. Trener na ławce może rozrysować zagrywkę, dać wskazówkę, ale na boisku już nie wejdzie. Od tego jesteśmy właśnie my - ja i Przemek. Czasami wystarczy młodym zawodnikom szepnąć jedno słówko i wszystko już wiedzą.
Za rok Jankowski, Frąckiewicz, Konopatzki na stałe wejdą do meczowej rotacji?
- Wszystko zależy od nich. Tylko i wyłącznie. My im możemy pomóc w okresie wakacyjnym. Miasto Gdynia daje nam wykwintne warunki do treningów. Możemy korzystać ze stadionu, siłowni, hali. To jedno z lepszych miejsc do rozwoju. Poza tym na miejscu są wykwalifikowani trenerzy. To już tylko od samych zawodników zależy, jak to wykorzystają.
Rozmawiał Karol Wasiek