Przed serią półfinałową koszykarze Energi Czarnych Słupsk jasno zapowiadali, że nie położą się przed Stelmetem BC i będą bili się o zwycięstwo do samego końca. Jak mówili, tak zrobili. Podopieczni Donaldasa Kairysa, wbrew zapowiedziom ekspertów, postawili mistrzom Polski naprawdę twarde warunki.
- Chcieliśmy naprawdę zrobić niespodziankę i wygrać ten pierwszy mecz, ale niestety Stelmet BC pokazał swoją klasę i w czwartej kwarcie trafił kilka ważnych rzutów, a my z drugiej strony popełniliśmy parę prostych błędów. Zrobiła się większa przewaga i niestety było już po meczu. Pokazaliśmy chęci i dobrą walkę, ale to nie starczyło do zwycięstwa - przyznaje Grzegorz Surmacz, skrzydłowy Energi Czarnych Słupsk.
Zielonogórzanie zwycięstwo zapewnili sobie dopiero w czwartej kwarcie. Kluczowy fragment meczu miał miejsce od 36 do 39 minuty. Wówczas gospodarze zdobyli 12 punktów z rzędu i przypieczętowali pierwsze zwycięstwo w serii półfinałowej.
Problemem słupszczan była duża liczba przewinień. Sędziowie nie pozwalali na agresywną walkę i odgwizdali gościom aż 29 fauli. Trzech zawodników musiało przedwcześnie opuścić boisko.
- Przez 35 minut graliśmy na wysokim poziomie, ale jak trzech wysokich spadło za pięć fauli, to już zabrakło trochę sił w końcówce - wyjaśnia Surmacz, który również musiał szybciej udać się na ławkę.
Duet trenerski Kairys-Mirosław Lisztwan w trakcie meczu rotował trójką Polaków: Surmacz-Łukasz Seweryn i Jarosław Mokros. Dopiero w samej końcówce swoje minuty otrzymał Marek Zywert. Kontuzje Kacpra Borowskiego i Mantasa Cesnauskisa mocno dają się we znaki.
- Cały rok mamy problemy z kontuzjami, szczególnie wśród polskich zawodników. Poradziliśmy sobie do tej pory, myślę, że damy radę jeszcze trochę to pociągnąć - zaznacza zawodnik Energi Czarnych Słupsk.
ZOBACZ WIDEO Marcin Żewłakow: jeżeli Nawałka ma do kogoś słabość, to do Mączyńskiego (źródło TVP)
{"id":"","title":""}