Jarosław Galewski: Co było kluczem do zwycięstwa w Ostrowie?
Bartosz Diduszko: Zagraliśmy przede wszystkim bardzo zespołowo. Jeżeli spojrzy się w statystyki, to można zauważyć, że punkty w naszej drużynie rozłożyły się niemal na wszystkich koszykarzy. Do tego wszystkiego doszła także twarda defensywa. Poza tym, wydaje mi się, że tego dnia to my byliśmy bardziej zmotywowani niż zespół z Ostrowa.
W czwartej kwarcie zrobiło się jednak nerwowo...
- Naszym problemem jest to, że zawsze zdarza nam się lekki przestój. Tym razem doszło do niego w czwartej kwarcie spotkania. Na szczęście trafiliśmy trzy ważne rzuty za trzy punkty i głównie dzięki temu dowieźliśmy zwycięstwo do samego końca meczu.
To Stal was zaskoczyła czy nastąpiła chwila dekoncentracji?
- Wydaje mi się, że w tej części meczu Stal zagrała zdecydowanie agresywniej. Ostrowianie trafili dwukrotnie za trzy punkty, a także wyprowadzili szybką kontrę. W nasze poczynania wkradł się natomiast mały chaos. Na szczęście w porę opanowaliśmy sytuację na boisku i później mogliśmy się cieszyć z bardzo ważnego zwycięstwa.
Od początku spotkania kierowaliście wiele podań do Grady Reynoldsa. Chcieliście wykorzystać jego przewagę szybkości nad Patrickiem Okaforem?
- Tak, trener nakazał nam dogrywać piłki do tego zawodnika. Grady miał grać izolację z góry z Patrickiem Okaforem. Można powiedzieć, że ta taktyka doskonale funkcjonowała, więc konsekwentnie ją stosowaliśmy. Jeżeli jakiś zawodnik ma dzień, to trzeba to cały czas wykorzystywać. Niestety, w drugiej połowie coś złego stało się z kolanem Grady`ego i Amerykanin musiał opuścić parkiet.
Czy myślisz, że to wy zagraliście świetnie spotkanie, czy może to ostrowianie byli tego dnia w beznadziejnej dyspozycji?
- Nie chciałbym oceniać gry ostrowskiego zespołu. Jako zawodnik Znicza mogę mówić tylko o naszej postawie w tym pojedynku. Jak już wcześniej mówiłem, wydaje mi się, że to nam bardziej zależało na tym zwycięstwie. Być może było tak z powodu naszej trudnej sytuacji w tabeli. Jak wiadomo, nadal walczymy o utrzymanie w lidze.
Czy teraz można powiedzieć, że wychodzicie z małego dołka, w którym ostatnio się znaleźliście?
- Na pewno spotkanie w Ostrowie było dla nas bardzo ważne. Ten mecz doda nam pewności siebie. Wygrana w tej hali jest naprawdę bardzo trudnym zadaniem. Przed nami jeszcze cztery spotkania i będziemy chcieli pokazać się w nich z jak najlepszej strony. Zrobimy wszystko, żeby wygrywać przynajmniej na własnym parkiecie. U siebie jesteśmy w stanie powalczyć z każdym. Spróbujemy także poszukać punktów w obcych halach.
Świetne spotkanie rozegrał Chad Timberlake. To właśnie on ratował was w kluczowych momentach tego pojedynku...
- Świetną robotę wykonał nie tylko Chad, ale także Quinton Day. Oni są graczami, którzy potrafią brać ciężar gry na swoje barki w końcówce spotkania. Chwała im za to, ponieważ oddali rzuty w kluczowych momentach meczu.
Ty także miałeś dobre momenty w tym spotkaniu. Na pewno masz powody do zadowolenia ze swojej dyspozycji...
- Nie oceniałbym tego w ten sposób. Może w jakimś stopniu przyczyniłem się do tego sukcesu, ale moja gra i tak jest jeszcze daleka od tego, co oczekuję.
Na ile to spotkanie poprawiło atmosferę w ekipie Znicza?
- Powiem szczerze, że przez cały czas się nie poddawaliśmy. Wierzyliśmy, że utrzymanie jest realne i w naszym zasięgu. Wydaje mi się, że po spotkaniu w Ostrowie nasza pewność siebie będzie jeszcze większa. Uważam, że możemy jeszcze coś ugrać w sezonie zasadniczym.
Z jakimi nadziejami spoglądacie zatem w przyszłość?
- Do końca sezonu zasadniczego mamy jeszcze cztery kolejki. U siebie gramy z Anwilem i Polpharmą, a więc z drużynami z czołówki. Na pewno będzie bardzo trudno. Na wyjeździe natomiast zmierzymy się z Kotwicą Kołobrzeg i Sportino Inowrocław. Wydaje mi się, że u siebie nie stoimy na straconej pozycji. Na pewno nie jesteśmy też bez szans w Inowrocławiu.