Prezes Rosy Radom: Zamiast napełniać kieszenie obcokrajowców, wolę, żeby Polacy się rozwinęli

- Prawda jest taka, że my już ten sezon wygraliśmy. Teraz to Stelmet BC musi, ale my broni nie składamy - mówi Przemysław Saczywko, prezes Rosy Radom w rozmowie z WP SportoweFakty.

Karol Wasiek
Karol Wasiek
WP SportoweFakty: Długo świętowaliście awans do wielkiego finału Tauron Basket Ligi?

Przemysław Saczywko: Szczerze? Bardzo długo świętowaliśmy.

W dwóch poprzednich sezonach meldowaliście się w półfinałach, ale awansu do wielkiego finału nie uzyskaliście. Do trzech razy sztuka.

- Dokładnie. To historyczny moment dla klubu. W grach zespołowych w Radomiu do tej pory jeszcze nikomu nie udało się zdobyć srebrnego i złotego medalu, więc zapisujemy się na kartach historii naszego miasta. To bardzo duże wydarzenie. Czułem, że mamy szansę powalczyć o ten finał, mimo że Anwil był trudnym i wymagającym rywalem. Nie ukrywam, że sporo emocji w ostatnich tygodniach w sobie kumulowałem.

ZOBACZ WIDEO Jedenasta rocznica "Dudek Dance". Polak był bohaterem finału Ligi Mistrzów!

Po ostatnim gwizdku sędziego było widać, że te emocje z pana zeszły.

- Tak jest. Nawet łezkę uroniłem. Jestem bardzo związany z Rosą Radom. Swoje życie i środki finansowe poświęciłem na rozwój klubu i jak odnosi się taki sukces, to człowiek aż eksploduje z radości.

Czy po pierwszym meczu w Radomiu, w którym Anwil wygrał 64:58, pojawiła się myśl, że znów nie uda się wywalczyć tego awansu do wielkiego finału?

- Nie było takich myśli. Po pierwszym meczu miałem takie przekonanie, że przegraliśmy jednym rzutem. Niewiele zdecydowało wówczas o przegranej, więc dalej byłem pełen wiary i nadziei. Mimo że Anwil naprawdę dobrze się prezentował, to miałem wrażenie, iż my na ich tle nie wyglądamy wcale gorzej. Nie straciłem nadziei. Wierzyłem w powodzenie tej misji.

Przed wami wielki finał. Rywal jednak arcytrudny, bo Stelmet BC Zielona Góra, który w tych play-offach nie zaznał jeszcze smaku porażki. Aczkolwiek w tym sezonie już dwukrotnie udało wam się pokonać zespół Saso Filipovskiego. Czy można mówić, że Rosa Radom ma receptę na Stelmet?

- Trzeba mieć świadomość, że Stelmet BC to drużyna euroligowa, która została zbudowana za zupełnie inne pieniądze. Jest tam ogromna głębia składu. My, nie ujmując nic naszym chłopakom, musieliśmy się wznieść na wyżyny swoich umiejętności, aby z nimi wygrać. Uważam, że w serii będzie bardzo trudno, więc pozwoliliśmy sobie już na świętowanie, po wygranej z Anwilem Włocławek. Prawda jest taka, że my już ten sezon wygraliśmy. Teraz to Stelmet BC musi, ale my broni nie składamy.

Szukam źródeł waszego sukcesu. Zaufaliście polskiemu trenerowi, młodym zawodnikom i to przynosi świetne efekty. Cierpliwość popłaca.

- W każdej dziedzinie życia - konsekwencja, cierpliwość i wytrwałość definiują sukces. Idąc dalej - dla mnie Polacy stanowią największą wartość w naszym zespole. Ja zawsze powtarzam jedną rzecz, że to Polacy decydują o sile drużyn. Kto ma być motorem napędowym, jak nie młodzież? To młodzi zawodnicy zawsze chcą, są bardziej agresywni, butni w tym wszystkim.

Miks doświadczonych ludzi z młodzieżą niemal zawsze się sprawdza. Dla mnie przepis o dwóch Polakach na parkiecie jest świetny. W ogóle bym tego nie zmieniał. Stawianie na naszych zawodników powinno być rzeczą naturalną. Zamiast napełniać kieszenie obcokrajowców, wolę, żeby Polacy się rozwinęli.

Mówi się o przepłacaniu polskich zawodników.

- Wolę zapłacić 10 tysięcy więcej Polakowi, bo on zostawi później te pieniądze w naszym kraju. To Polak tutaj kupi mieszkanie, samochód, zatankuje, czy zje obiad. Obcokrajowcy przyjeżdżają tutaj na saksy. Jedzą głównie w fast&foodach i wydają kasę na zewnątrz.

Macie taką zasadę, że jak już ściągać obcokrajowca, to takiego, który będzie robił różnicę.

- Po co nam 10 obcokrajowców w składzie, którzy będą odbijać się od siebie? Idźmy w jakość, a nie w ilość. To jest metoda. Mamy trzech zawodników zagranicznych, którzy robią różnicę.

Wyciągnęliście wnioski z przeszłości, bo w tym pierwszym sezonie w TBL mieliście znacznie większą liczbę obcokrajowców.

- Uważam, że największym nauczycielem jest samo życie. My nie jesteśmy alfą i omegą. Jesteśmy normalnymi ludźmi, którzy także popełniają błędy. Staramy się wyciągać jak najlepsze wnioski z wcześniejszych decyzji.

Jesteście także idealnym przykładem na to, że warto zaryzykować i zagrać na dwóch frontach. Występy w FIBA Europe Cup przyniosły wymierne korzyści.

- Oczywiście. Gra w europejskich pucharach pomogła rozwinąć się naszej młodzieży, która nabrała sporo pewności siebie. Młodzi gracze nie czują teraz żadnej presji. To efekt tego, że kilka miesięcy temu jak równy z równym rywalizowali z ekipami ze Szwecji, Turcji czy Niemiec.

To prawda, że w kolejnym sezonie będziecie dysponowali wyższym budżetem?

- Wiem, że pojawiły się takie informacje, ale mi nic na ten temat nie wiadomo. Przed nami walka w wielkim finale i na tym się koncentrujemy. Myśli o kontraktach, budżecie są odłożone na bok. Powrócimy do tych tematów po zakończeniu rywalizacji ze Stelmetem BC.

Rozmawiał Karol Wasiek




Czy inne kluby TBL powinni podążać drogą Rosy Radom?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×