Doświadczenie oraz ogranie na europejskich parkiet zadecydowało o tym, że Olympiakos Pireus po raz drugi wygrał z mistrzami Polski w fazie TOP 16. Obie ekipy grały falami, jednak przez cały czas prowadzili gospodarze z Aten. W niektórych momentach podopieczni trenera Giannakisa mieli chwile słabości, co w większości przypadków było spowodowane dekoncentracją oraz wysokim prowadzeniem. Niestety, drużyna Asseco Prokom nie potrafiła tego wykorzystać.
Zdecydowanie najjaśniejszą i najważniejszą postacią był Nikola Vujcić, który zdobył 20 punktów. Jednak nie ilość punktów, a sposób wykonania był najbardziej deprymujący ekipę z Sopotu. Charakterystyczny rzut hakowy był nie do zatrzymania. Mając tak skutecznego zawodnika pod tablicami nie sposób wygrać spotkanie.
Mecz rozpoczął się od celnego rzutu za 2 Pata Burke'a. Odpowiedź graczy Olympiakosu była natychmiastowa - cztery punkty z rzędu zdobyli Grecy. Jednak kolejne minuty to niecelne rzuty po obu stronach. Po 5 minutach gry było zaledwie 7:4 dla Olympiakosu. Następnie pięć punktów z rzędu zdobyli gospodarze, którzy pod koniec pierwszej kwarty prowadzili już 10 punktami. Jednak po kolejnych cennych uwagach trenera Tomasa Pacesasa mistrzowie Polski nadrobili stratę i ostatecznie pierwsza część meczu zakończyła się wynikiem 23:21 dla miejscowych z Aten.
Druga kwarta była wymianą ciosów z obu stron. W tej walce zdecydowanie lepiej wypadli zawodnicy w czerwonych koszulkach, którzy po dwóch trójkach Papaloukasa oraz po niesportowym faulu na Bourousissie ponownie odskoczyli na kilku punktową przewagę. Na trzy minuty przed końcem pierwszej połowy przebudził się David Logan, który trafił za trzy punkty. W ten sposób rozpoczęła się kolejna pogoń sopockiej drużyny, która zdobyła osiem kolejnych punktów. Końcówka kwarty to ponownie wymiana ciosów, którą ostatecznie zakończył Ronald Burrell wykorzystując akcję 2+1 i tym samym zmniejszając przewagę gospodarzy do jednego punktu. Olympiakos Pireus prowadził 43:42.
Druga połowa to koncertowa gra Greków, którzy w ciągu pierwszych pięć minut zdobyli 9 punktów, tracąc zaledwie dwa. Przez większość trzeciej kwarty, gospodarze mieli dziesięciopunktową zaliczkę, co pozwoliło trenerowi drużyny z Aten wprowadzić zawodników młodych, mniej ogranych od swoich bardziej doświadczonych kolegów. Z kolei sopocianie próbowali zmniejszyć straty, ale ich starania nie przyniosły korzystnego skutku. Mistrzowie Polski przegrali trzecią osłonę 27:13.
Ostatnia kwarta rozpoczęła się od dwóch przechwytów Daniela Ewinga, z czego jeden został zakończony wsadem. W odpowiedzi amerykański rozgrywający Pargo trafił trójkę. Od tego momentu gospodarze mieli kolejną zadyszkę. Asseco Prokom odrobił 9 punktów straty, jednak to wciąż było za mało do kontaktu punktowego z faworyzowanym rywalem. Kolejny fragment gry należał do graczy Asseco, którzy zmniejszyli straty do 9 punktów. Jednak był to ostatni zryw podopiecznych trenera Tomasa Pacesasa, którzy w miarę upływu czasu coraz mniej wierzyli, że mogą odmienić losy spotkania. Olympiakos Pireus wygrało spotkanie 84:71.
- Rywale dyktowali warunki, ale walczyliśmy do końca, mimo że mieliśmy słaby początek i złą trzecią kwartę. Taktycznie graliśmy nieźle, ale Grecy przewyższali nas i umiejętnościami i doświadczeniem. Trzy ostatnie minuty były w naszym wykonaniu niedobre, bo pozwoliliśmy Grekom na zebranie pięciu ważnych piłek z tablic. Była jednak ambitna gra i walka do końca i z tego jestem zadowolony - powiedział trener Asseco Prokomu Tomas Pacesas.
Olympiakos Pireus - Asseco Prokom Sopot 84:71 (23:21, 20:21, 27:13, 14:16)
Olympiakos: Vujcic 20, Printezis 14, Bourousis 13, Papaloukas 13, Halperin 8, Pargo 8, Teodosic 3, Vasilopoulos 3, Pelekanos 2, Erceg 0, Greer 0, Schortsanitis 0.
Asseco Prokom: Logan 24, Ewing 12, Woods 12, Burrell 9, Dylewicz 6, Burke 4, Hrycaniuk 2, Zamojski 2, Brazelton 0, Szczotka 0.