Drużyna BM Slam Stali bierze udział w towarzyskim turnieju w Warce. Dla Tomasza Ochońko podróż na Mazowsze ma wymiar sentymentalny. W tamtejszej Szkole Mistrzostwa Sportowego uczył się bowiem basketu, co w bardzo miły sposób przypomnieli mu organizatorzy imprezy w piątkowy wieczór.
- Z tymi pierwszymi krokami w koszykówce to było trochę inaczej, ale na pewno bardzo miło wspominam ten okres - rozpoczął wypowiedź rozgrywający drużyny z Ostrowa Wielkopolskiego. - Pierwsze, co zrobiłem po przyjeździe, to zdjęcie hali i popularnego "widelca" [pomnik znajdujący się przy pobliskim rondzie-przyp. P.D.], żeby wysłać kolegom, z którymi chodziłem do klasy. Trochę szkoda, bo byłem tu krótko, niecały jeden rok, później przenieśli nas do Kozienic - wyjaśnił.
Co do samej postawy na parkiecie, to w sobotę podopieczni Zorana Sretenovicia zaprezentowali się o wiele lepiej niż dzień wcześniej. Pokonali Rosę Radom 72:70, zaś w piątek ulegli MKS-owi Dąbrowa Górnicza 60:79. Przeciwko ekipie ze Śląska Ochońko nie zdobył ani jednego punktu. W starciu z wicemistrzami Polski zapisał na swoim koncie dwa "oczka".
- To były nieporównywalne dwa mecze w naszym wykonaniu. Takie jednak są turnieje, z dnia na dzień można zagrać dwa kompletnie różne spotkania - podkreślił zawodnik. - Przysięgliśmy sobie, że musimy włożyć w to spotkanie maksimum energii i pokazać, że naprawdę potrafimy walczyć - 30-latek skomentował występ drużyny w pojedynku z Rosą. - Wygrywanie też jest miłe, chociaż wiem, że są to sparingi i wynik jest sprawą drugorzędną, ale zwycięstwo zawsze lepiej smakuje niż gorycz porażki - dodał.
Przed sezonem 2016/2017 doszło do kilku zmian w kadrze BM Slam Stali, przede wszystkim wśród zawodników zagranicznych. Czy koszykarze, którzy pozostali w składzie po minionych rozgrywkach, znaleźli już wspólny język z nowymi kolegami i wygląda to tak, jak sobie tego życzą? - Mecze są całym odzwierciedleniem naszej pracy na treningach. Są lepsze i gorsze, przeplatamy dobre występy nieco słabszymi. Tak jest na początku - odpowiedział Ochońko.
ZOBACZ WIDEO Mariusz Fyrstenberg: Nie lubię grać przy światłach