Drużyna BM Slam Stali zakończyła silnie obsadzony turniej w Warce na wysokim, drugim miejscu, przegrywając z triumfatorem MKS-em Dąbrowa Górnicza 60:79.
- Po podróży wyszliśmy na parkiet nieco spięci - przyznał w sobotę Łukasz Majewski, który przeciwko ekipie ze Śląska zdobył cztery punkty. On i koledzy wyciągnęli cenne wnioski z tej porażki. - Obejrzeliśmy wideo z tego meczu i zauważyliśmy, że wszystko było o dwa tempa za wolno, do tego popełniliśmy dużo błędów - nie ukrywał.
Podopieczni Zorana Sretenovicia bardzo szybko poprawili swoją postawę, ponieważ po emocjonującym spotkaniu pokonali Rosę Radom 72:70. Po ostatniej syrenie tego pojedynku Majewski nie popadał jednak w hurraoptymizm. - Zdajemy sobie sprawę, że jest jeszcze masa rzeczy do poprawy i każdy jest na innym etapie przygotowań, jedne drużyny mają lepiej przygotowanych fizycznie zawodników na ten moment, inne gorzej - zaznaczył.
Dla zespołu rodowitego radomianina był to ważny triumf z psychologicznego punktu widzenia. - Cieszy zwycięstwo, już nawet nie chodzi o to, że z klasowym rywalem, jakim jest Rosa, ale tego potrzebowaliśmy, bo w ostatnim czasie nie mogliśmy nic ugrać i nasza postawa nie wyglądała dobrze. Na pewno będzie sporo analizy - mówił.
Po kilku latach występów w klubach z różnych miast - ostatnio z Radomia i Szczecina - skrzydłowy wrócił do Ostrowa Wielkopolskiego, a więc tam, gdzie czuje się najlepiej. - Jest wolna głowa, że po treningu wraca się do domu, a gdy jest dzień wolny, to spędza się go w domu, a nie w samochodzie w trakcie drogi do domu. To jest duża różnica. Mam żonę obok, więc nie brakuje mi tego wsparcia, o które było ciężko, gdy znajdowałem się czterysta kilometrów od niej. Tym bardziej, że człowiek robi się coraz starszy, a ciepło rodzinne też jest potrzebne - zakończył.
ZOBACZ WIDEO: "Pełnosprawni - nasze Rio" udane paraigrzyska Polaków (źródło TVP)
{"id":"","title":""}