Choć Robert Cetnar nie zdobył ani jednego punktu w niedzielnym meczu z ACK UTH Rosą, to mógł się cieszyć ze zwycięstwa nad swoją byłą drużyną. Znicz Basket pokonał rywali na ich terenie 67:57. Skrzydłowy bronił barw aktualnego wicemistrza Polski - najpierw pierwszego zespołu, a potem jego rezerw - od 2010 roku. Wcześniej reprezentował natomiast Politechnikę Radomską.
- Jestem teraz w innej drużynie i oczywiście spotkanie przeciwko byłemu klubowi chce się wygrać - przyznał po ostatniej syrenie. Co, jego zdaniem, zadecydowało o triumfie ekipy z Pruszkowa? - Na pewno nasza zespołowość, bo na tym ma się opierać nasza gra w tym sezonie. Mamy grać drużynowo, mamy sobie pomagać i się wspierać - odpowiedział.
Podopieczni Marka Zapałowskiego wygrali po raz pierwszy w sezonie 2016/2017 pierwszej ligi. - Wiedzieliśmy, że to zafunkcjonuje. Przegraliśmy dwa pierwsze mecze, ale nie załamaliśmy się, tylko przyjechaliśmy do Radomia w wiadomym celu - podkreślił Cetnar.
W szeregi obu drużyn wkradała się nerwowość. Przystępowały bowiem do niedzielnej konfrontacji z takim samym bilansem. - Zespoły miały świadomość tego, że był to mecz za cztery punkty. Dlatego w czwartej kwarcie pojawiły się błędy, ale na szczęście nam pierwszym udało się uspokoić grę, wypracować przewagę i dowieźć ją do końca - 28-latek skomentował przyczyny bezradności w ostatniej części, gdy przez cztery minuty jego koledzy nie mogli trafić do kosza.
W zeszłym sezonie Znicz Basket był jedną z rewelacji zaplecza ekstraklasy. Zakończył rundę zasadniczą na czwartym miejscu. Z jakim nastawieniem podszedł do bieżących rozgrywek? - Celem jest awans do play-off, a czy uda się osiągnąć coś więcej, to czas pokaże. Trzeba wygrywać każdy kolejny mecz i zobaczymy, co będzie na koniec sezonu - zakończył Cetnar.
ZOBACZ WIDEO Kamil Grosicki: zwycięstwo z Armenią jest dla Arka Milika [color=#1F497D]
[/color]