Pierwsza połowa bardzo szybko i jednocześnie bardzo dobitnie pokazała, kto jest liderem tabeli, a kto znajduje się na 11. miejscu. Sokół przeważał po obu stronach parkietu, a imponował szczególnie w defensywie. Dowodem niech będzie skuteczność gospodarzy z gry - zaledwie 24%, co na własnym parkiecie jest osiągnięciem bardzo złym. Koncertowo grał duet Maciej Klima-Marcin Sroka. W trakcie pierwszych 20 minut zdobyli oni łącznie 27 punktów (o 5 więcej niż cała ekipa rywali) i mieli 14 zbiórek.
Po zmianie stron nic się nie zmieniło. W dalszym ciągu to Sokół dyktował warunki na parkiecie, a poznaniacy momentami wyglądali na kompletnie bezradnych. Należy jednak powiedzieć także, że nie był to wybitny mecz w ataku w wykonaniu gości. Kilku kluczowych graczy Sokoła w ofensywie zagrało bardzo słabo, jednak dobra gra Klimy, Sroki, a także Bartosza Czerwonki wystarczyła.
Ostatnia kwarta była co prawda znacznie lepsza dla Biofarmu, bowiem zespół ten zdołał zagrać przynajmniej w okolicach remisu, ale nie miało to absolutnie żadnego wpływu nie tylko na wynik, ale także na ogólny obraz gry zespołu Przemysława Szurka.
W zespole z Poznania trudno kogokolwiek wyróżnić. Zdecydowanie łatwiej wskazać tych, którzy zawiedli. Najbardziej Adam Metelski, który nie zdobył choćby punktu, za to zanotował 5 strat, a parkiet opuścił z powodu limitu przewinień. Trudno jednak tylko do niego mieć pretensje, bowiem to nie był po prostu dzień żadnego z poznaniaków.
Biofarm Basket Poznań - Max Elektro Sokół Łańcut 48:73 (10:17, 12:21, 9:16, 17:19)
Biofarm Basket: Stankowski 11, Wieloch 8, Smorawiński 7, Migała 6, Bręk 5, Fiszer 4, Struski 4, Ryżek 2, Gruszczyński 1, Frąckowiak 0, Kurpisz 0, Metelski 0.
Sokół: Sroka 21 (10 zb.), Klima 15 (12 zb.), Czerwonka 13, Balawender 8, Szymański 5, Zywert 5, Buszta 3, Czujkowski 3, Krajniewski 0, Kulikowski 0.
ZOBACZ WIDEO Garbine Muguruza: Z moją nogą wszystko już w porządku (Źródło: TVP S.A.)
{"id":"","title":""}