Przedstawiciele Rosy Radom na czele ze sztabem szkoleniowym niemal od razu byli zdecydowani na Gary'ego Bella, po tym jak do Turcji udał się C.J. Harris, który w minionym sezonie był jednym z liderów zespołu. Obie strony dość szybko się dogadały. Rosa znalazła nowego strzelca, a dla Amerykanina był to kolejny krok do przodu.
- Dla mnie gra w Rosie to duże wyróżnienie. Cieszę się, że tutaj trafiłem - ocenia Bell, który ze średnią 15,5 punktu na mecz był siódmym strzelcem w Tauron Basket Lidze. Absolwent Gonzagi mógłby być jeszcze wyżej w klasyfikacji strzelców, ale na przełomie lutego i marca zmagał się z kontuzją i musiał odpoczywać.
W Siarce miał carte-blanche. Teraz na to nie może liczyć, trafił do drużyny, która gra poukładaną koszykówkę. Znacznie bardziej złożoną, niż to miało miejsce w Siarce Tarnobrzeg. Czy zawodnik miał problemy z adaptacją do nowego stylu gry?
- Nie miałem problemów z dopasowaniem się do taktyki trenera Kamińskiego, ponieważ przez kilka lat studiowałem na prestiżowej uczelni, która miała ustalone zasady w obronie, jak i w ataku. Tam wszystko było jasno sprecyzowane. Nie było miejsca na improwizację - odpowiada Bell.
Amerykanin dość szybko złapał wspólny język z trenerem Wojciechem Kamińskim. - Czuję się komfortowo w Rosie. Sztab szkoleniowy obdarzył mnie sporym zaufaniem. Uważam, że jestem tutaj świetnie wykorzystywany. Trener korzysta z moich atutów. Mam na myśli dobry rzut z dystansu, grę w obronie - tłumaczy koszykarz.
Gary Bell w rozgrywkach PLK notuje przeciętnie 15 punktów na mecz.
ZOBACZ WIDEO: Atakowali Polkę po igrzyskach i nazywali ją rasistką. "Bardzo mnie to bolało"