NBA: Niesamowite widowisko w Miami, Wade na MVP!

48 punktów, rzut z połowy boiska, kuriozalny buzzer beater na zwycięstwo w drugiej dogrywce - to dorobek Dwyana Wade w meczu jego Miami Heat z Chicago Bulls. Wade po raz kolejny przybliżył się do otrzymania statuetki MVP sezonu zasadniczego. Marcin Gortat i jego Orlando Magic po wygranej w Bostonie, tym razem musieli uznać wyższość Detroit Pistons. Do sensacji doszło w Portland, gdzie polegli Los Angeles Lakers.

W tym artykule dowiesz się o:

To była noc Dwyana Wada. Rzucający Miami Heat, w wygranym przez jego drużynę meczu z Chicago Bulls po dwóch dogrywkach, zapisał w swoich statystykach 48 punktów, 12 asyst, 6 zbiórek, 4 przechwyty i 3 bloki. Wade był wszędzie tam, gdzie potrzebował go zespół. Robił wszystko to, co było potrzebne w danym momencie jego teamowi. Najpierw w pierwszej połowie przy stanie 39:28 dla Bulls pociągnął kolegów do odrabiania strat, by równo z końcową syreną pierwszej połowy trafić z połowy boiska i wyprowadzić Żar na prowadzenie 54:52. W drugiej połowie show Flasha trwał nadal w najlepsze. Przy wyniku 104:101 wziął piłkę w swoje ręce i oddał celny rzut za 3 punkty doprowadzając do remisu na 11 sekund przed końcem. Byki miały szansę w regulaminowym czasie gry na zwycięstwo, jednak piłka po wejściu pod kosz Derricka Rosa nie znalazła drogi do kosza. W pierwszej dogrywce nie doszło do rozstrzygnięcia, gdyż równo z końcową syreną spudłował... Flash, z sytuacji niemal stuprocentowej. Była to chyba jedyna akcja tego wieczoru, która mu się nie udała.

- Nigdy nie wiesz i nie jesteś pewien punktów, dopóki piłka nie wpadnie do kosza. Byłem na 99,9 procent pewny, że z tej akcji zdobędę punkty i dam wygraną swojemu zespołowi - mówił po meczu Wade.

Co się odwlecze... W drugiej dogrywce wynik długo krążył wokół remisu. Przy stanie 127:127 piłkę na kilka sekund przed końcem miała ekipa z Chicago. Wade jednak przechwycił piłkę na 3 sekundy przed końcową syreną, zrobił dwa kozły i ekwilibrystycznym rzutem za 3 punkty dał wygraną swojemu zespołowi i swoim kibicom, których wprowadził w euforię.

- Mr. Dwyane Tyrone Wade legitymuje się teraz wszystkim co może tylko być, żeby dostać nagrodę MVP sezonu zasadniczego. Nie wiem czego może jeszcze potrzebować, żeby otrzymać tą właśnie statuetkę. Nasza drużyna jest w play off, a on, nasz lider, z meczu na mecz zadziwia jeszcze bardziej. Gra niesamowicie, a jego akcje na długo osiadają w pamięci kibiców - skomentował całą sprawę Erik Spoelstra.

Wade spędził na parkiecie prawie 50 minut i trafił 15 z 21 rzutów z gry. Po meczu otrzymał nawet gratulacje za wielki mecz od swojego największego rywala do miana MVP LeBrona Jamesa.

W ekipie Byków 43 punkty wywalczył Ben Gordon. 29 punktów dodał John Salmons. To jemu na 3 sekundy przed końcem drugiej dogrywki piłkę wybrał Wade i był to początek końca Chicago w tym meczu.

- Robiłem manewr. Wszystko było tak, jak miało być. Wtedy jednak D-Wade pojawił się zupełnie znikąd. Zabrał piłkę, oddał rzut.. a resztę sami widzieliście. Zagrał dzisiaj naprawdę wielkie zawody - ocenił sytuację Salmons.

Richard Hamilton okazał się katem drużyny Marcina Gortata Orlando Magic. Popularny Rip zakończył spotkanie z dorobkiem 29 punktów i 14 asyst (najlepszy wynik w karierze), będąc najlepszym zawodnikiem swojego zespołu. 20 punktów do dorobku Tłoków dodał Tayshaun Prince, a 13 oczek i 18 zbiórek było autorstwem Antonio McDyessa.

- Myślę, że każdy zawodnik pokazał dzisiaj, że chce wygrać. I to było kluczem do wygranej - mówił po meczu szkoleniowiec Pistons Michael Curry. - Obawiałem się tego spotkania i tego, jak trzeci mecz w ciągu czterech dni wpłynie na moich podopiecznych. Okazało się, że mamy silny zespół, który przetrwał tą walkę i wygrał ją.

Tłoki od momentu, gdy kontuzji nabawił się Allan Iverson, mają bilans 5-1 wygrywając w tym trzykrotnie z liderami dywizji.

W ekipie Magic już tradycyjnie najlepszym zawodnikiem był Dwight Howard. Najlepszy środkowy ligi zakończył spotkanie z 27 punktami i 14 zbiórkami w swoich statystykach.

Marcin Gortat spędził na parkiecie niespełna 25 minut, notując w tym czasie 6 punktów, 5 zbiórek i asystę. Polski środkowy trafił 1 z 3 rzutów z gry i 4 z 5 rzutów osobistych.

Do największej niespodzianki minionej nocy na parkietach NBA doszło w Rose Garden w Portland, gdzie Trail Blazers pokonali najlepszą ekipę konferencji zachodniej Los Angeles Lakers. Brandon Roy i spółka nie pozostawili żadnych złudzeń Jeziorowcom i pewnie wygrali we własnej hali 111:94.

Sam Roy był najskuteczniejszym zawodnikiem swojego zespołu zapisując na swoim koncie 27 punktów. Już w pierwszej kwarcie rozgrywający Trail Blaizers miał na koncie 10 punktów.

Jedyną stratą dla ekipy z Portland po tym meczu jest Rudy Fernandez. Hiszpan w jednej z akcji biegł sam na sam z koszem. Próbując wykonać efektowny wsad został bezmyślnie zaatakowany przez Trevora Arizę. Hiszpan spadł z dużej wysokości na parkiet, a halę opuścił na noszach w drodze do szpitala. Sam Ariza wyleciał z boiska, a po meczu żałował swojego czynu.

- To nie było wcale tak, że chciałem żeby to się tak właśnie zakończyło. Nie starałem się w żaden sposób żeby zrobić mu krzywdę. Tylko i wyłącznie starałem się zaatakować piłkę. Mam nadzieję, że nic złego się nie stało - mówił po meczu Ariza.

Wyniki:

Atlanta Hawks - New Orleans Hornets 89:79

(J.Johnson 30, F.Murray 14, J.Smith 13 (13 zb) - C.Paul 24 (10 as), R.Butler 18, D.West 16 (20 zb))

Detroit Pistons - Orlando Magic 98:94

(R.Hamilton 29 (14 as), T.Prince 20, A.McDyess 13 (18 zb) - D.Howard 27 (14 zb), R.Lewis 21, C.Lee 10)

Miami Heat - Chicago Bulls 130:127 (2 dogrywki)

(D.Wade 48 (12 as), M.Beasley 18, M.Chalmers 17 - B.Gordon 43, J.Salmons 29, D.Rose 23)

Minnesota Timberwolves - Washington Wizards 99:110

(S.Telfair 18, R.Gomes 18, M.Miller 16 - C.Butler 27 (10 zb), A.Jamison 26, D.Songalia 19)

Denver Nuggets - Houston Rockets 95:97

(C.Billups 28, C.Anthony 21, J.R.Smith 15 - R.Artest 22, A.Brooks 19, Y.Ming 15)

Portland Trail Blazers - Los Angeles Lakers 111:94

(B.Roy 27, T.Outlaw 22, L.Aldridge 16 (13 zb) - K.Bryant 26, P.Gasol 18 (13 zb), J.Farmer 12)

Źródło artykułu: