Po dwóch kwartach meczu w Lublinie Ostrovia Ostrów Wlkp. niespodziewanie była na prowadzeniu. Niestety dla beniaminka przespana trzecia kwarta (przegrana 4:24) spowodowała, że to Pszczółka AZS UMCS Lublin ostatecznie mogła cieszyć się z wygranej 67:51.
- Chcieliśmy się tutaj pokazać z jak najlepszej strony i powalczyć o zwycięstwo. Nie ukrywam, że mieliśmy nadzieję, że ten mecz będzie zacięty i do samego końca będziemy w grze - komentuje Wojciech Szawarski.
- W pierwszej połowie było wszystko w porządku, ale po niej zostaliśmy zdominowani. Mieliśmy problemy przede wszystkim w ataku, a Pszczółka wyprowadzała szybkie ataki kończone łatwymi punktami - dodaje trener Ostrovii. - Gospodynie w drugiej połowie zagrały intensywnie, z pomysłem i realizowały założenia odnosząc zasłużone zwycięstwo.
Szawarski nie ma wątpliwości, że jego drużyna ma dużo do poprawy, aby poszukać kolejnych triumfów w BLK. - My musimy dalej dużo pracować i wyciągać wnioski z meczów. Jesteśmy beniaminkiem i każdy taki mecz to dla nas nauka - oznajmia.
Ambicje trenera Ostrovii są zdecydowanie większe, niż tylko dobre momenty czy kwarty w pojedynczych meczach. - Naszą postawą w drugiej połowie meczu w Lublinie jesteśmy rozczarowani. Wiadomo, że jako beniaminek są wahania formy, że inaczej gra się na wyjeździe, a inaczej w domu. Dążymy do tego, aby jak najczęściej prezentować ten nasz najwyższy możliwy poziom gry - dodaje.
Najbliższą okazję do pokazania dobrego basketu Ostrovia będzie miała w sobotę, kiedy to we własnej hali beniaminek zmierzy się z aktualnym brązowym medalistą, czyli Ślęzą Wrocław.
ZOBACZ WIDEO Słynni sportowcy na zdjęciach z dzieciństwa. Rozpoznasz ich?