W środę EWE Baskets Oldenburg odniósł drugie zwycięstwo w rozgrywkach Basketball Champions League. Po dogrywce pokonał Rosę Radom 70:66, mimo iż jeszcze przed rozpoczęciem czwartej kwarty nic nie zapowiadało tego, że niemiecka drużyna wywiezie korzystny rezultat z hali Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji.
Jednym z głównych autorów wygranej był Philipp Schwethelm, który przez 34 minuty spędzone na parkiecie zdobył 20 punktów (skuteczność 7/10 z gry, w tym 4/7 z dystansu). Ponadto miał sześć zbiórek, dwie asysty i dwa przechwyty.
- Jestem bardziej zdziwiony niż szczęśliwy - przyznał na konferencji prasowej. - Ten mecz był doskonałym odzwierciedleniem naszej gry w tym sezonie - dodał. W niemieckiej ekstraklasie podopieczni Mladena Drijencicia legitymują się bilansem 4-4, co daje im aktualnie siódme miejsce w tabeli.
W grupie C Ligi Mistrzów są na trzeciej pozycji. Wszystkie ich dotychczasowe mecze kończyły się w dramatycznych okolicznościach. W Radomiu potrafili przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. - Byliśmy bardzo powolni w pierwszej połowie, daliśmy zdominować się rywalowi i grać na słabszym poziomie niż on - skrzydłowy skomentował przegrane 24:40 początkowe dwie kwarty.
- Później znaleźliśmy jednak energię i zaprezentowaliśmy się o wiele lepiej. W tym sezonie rozegraliśmy już kilka bardzo wyrównanych spotkań, ale nieliczne z nich zakończyły się naszymi zwycięstwami - Schwethelm przypomniał chociażby przegrane 79:81 starcie sprzed tygodnia z Asvelem Lyon.
W środowy wieczór najważniejsza okazała się wiara w końcowy triumf. - Trener zawsze nam powtarza, że może tym razem będzie inaczej, i tak też było w Radomiu - zakończył 27-latek.
ZOBACZ WIDEO Legia - Real. Michał Kucharczyk: Marzenie to mi się spełni z Barceloną na Camp Nou