Echa brutalnego faulu Trevora Arizy

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

- <i>Starałem się dopaść piłkę. Niestety ktoś na tym ucierpiał</i> - powiedział skrzydłowy Los Angeles Lakers, Trevor Ariza, który w poniedziałkowym spotkaniu przeciwko Portland Trail Blazers mocno sfaulował Rudy’ego Fernandeza. Hiszpan całą noc spędził w szpitalu, lecz na szczęście okazał się tylko mocno poobijany. Co ciekawe, karę otrzymał nie Ariza a... Lamar Odom.

Los Angeles Lakers przegrywali różnicą 28 punktów i mieli marne szanse na dogonienie dobrze tego dnia grających Portland Trail Blazers. W ostatniej akcji trzeciej kwarty Rudy Fernandez przymierzał się do zdobycia kolejnych punktów, kiedy Trevor Ariza niespodziewanie go zaatakował. Skrzydłowy Jeziorowców próbował zablokować Hiszpana, lecz w konsekwencji spowodował makabrycznie wyglądający upadek, po którym gracz Blazers długo nie podnosił się z parkietu. Zdarzenie to wywołało poruszenie wśród zawodników Smug, którzy mieli uzasadnione pretensje do Arizy. Gdyby nie sędziowie oraz trenerzy, zapewne doszłoby do bójki.

- Nie mogę nic w tej sprawie zrobić, ale mam nadzieję że to nie nastąpi. Ja tylko atakowałem piłkę i nie zamierzałem nikogo zranić - mówił po całym zdarzeniu Ariza, który szczęśliwie uniknął kary. Ciśnienia nie wytrzymał z kolei Lamar Odom. Podkoszowy Jeziorowców opuścił ławkę rezerwowych i przekroczył dozwoloną odległość, która została wyznaczona przez ligę. W związku z tym w najbliższym meczu najlepsza ekipa w NBA zagra bez swojego podstawowego zawodnika.

Z kolei poszkodowany w tym zdarzeniu Fernandez opuścił już szpital i powoli dochodzi do pełni zdrowia. Wciąż jednak nie wiadomo kiedy powróci na parkiet. - Na początku miał problemy z oddychaniem i nieco go to przestraszyło. Teraz jest już wszystko ok - relacjonował Sergio Rodriguez, który wspomaga swoje rodaka i kolegę z drużyny. Fernandez to tegoroczny debiutant, który notuje średnio 10,4 punktu, 2,8 zbiórki i 2,2 asysty.

A tak wyglądało całe zajście z meczu Portland Trail Blazers - Los Angeles Lakers:

Źródło artykułu:
Komentarze (0)