1:4 - taki bilans po pięciu meczach mają koszykarze AZS-u Koszalin, którzy są w coraz trudniejszej sytuacji. W niedzielę podopieczni Piotra Ignatowicza przegrali z Asseco Gdynia (69:72), czyli bezpośrednim rywalem do utrzymania w PLK.
- To bardzo bolesna porażka. Niestety, taki właśnie będzie ten sezon, nie będziemy faworytem w żadnym meczu. Trzeba będzie twardo bić się o każde zwycięstwo. Jestem przekonany, że urwiemy kilka punktów drużynom, które są teoretycznie lepsze od nas. Oczywiście będą się przytrafiać takie mecze jak z Asseco Gdynia - tłumaczy Piotr Ignatowicz, szkoleniowiec koszalińskich Akademików.
AZS na własne życzenie przegrał z Asseco Gdynia. W trzeciej kwarcie gospodarze prowadzili nawet różnicą dziewięciu punktów. Ten dobry wynik rozluźnił jednak Akademików, którzy dali się rozpędzić gdynianom. Goście na przełomie kilku minut mieli serię punktową 20:2!
- Nie da się wygrać meczu, gdy w czwartej kwarcie traci się siedemnaście punktów z rzędu. Myśleliśmy, że kontrolujemy spotkanie, bo prowadziliśmy różnica dziewięciu oczek, ale tak nie było - dodaje Ignatowicz, który jednocześnie chwali swojego vis-a-vis, Przemysława Frasunkiewicza.
ZOBACZ WIDEO Jerzy Engel: Grzegorz Krychowiak w reprezentacji jest niezmienialny (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}
- Muszę pochwalić mojego kolegę, Przemysława Frasunkiewicza, który w trzeciej kwarcie zarządził granie strefą w obronie. To okazało się kluczową decyzją w tym meczu. Byliśmy zbyt pasywni, nie potrafiliśmy jej przełamać. Chcieliśmy tylko rzucać z dystansu. Niektórzy gracze byli z premedytacją odpuszczani na obwodzie. Gdy nie trafiali, to traciliśmy rytm. Na koniec staraliśmy się wrócić, ale zabrakło nam czasu - podkreśla trener AZS-u.
Przed AZS-em niezwykle istotne spotkanie z TBV Startem Lublin, który do tej pory nie odniósł jeszcze zwycięstwa. Podopieczni Andreja Żakelja przegrali wszystkie pięć meczów i wygranej potrzebują jak tlenu. To spotkanie za cztery punkty dla obu drużyn.