Tyler Haws: Trafiłem w karierze zbyt wiele rzutów, by teraz przestać w siebie wierzyć

Amerykański zawodnik Anwilu Włocławek nie pokazał jeszcze w pełni swoich możliwości strzeleckich, a na to liczą wszystkie osoby związane z klubem. Tyler Haws wierzy jednak, że jego lepsza gra jest tylko kwestią czasu.

WP SportoweFakty: Nie mógł pan pomóc drużynie w ostatnim meczu z Energą Czarnymi Słupsk ze względu na wstrząśnienie mózgu. Czy już wszystko w porządku?

Tyler Haws: Jak najbardziej! Czuję się już dużo lepiej, miałem kilka dni wolnego, przez co mogłem w pełni wypocząć i teraz czuję, że mogę pomóc drużynie w meczu z Polfarmexem. Oczywiście ciężko mi było oglądać Anwil w telewizji, ponieważ chciałem przygotowywać się normalnie z drużyną do kolejnego spotkania, a zdarzył się taki uraz, który mi to uniemożliwił. To nie była dla mnie łatwa chwila, bo w takich sytuacjach chce się być z drużyną. Liczyłem, ze uda nam się wyszarpać to zwycięstwo, ale ta końcówka kompletnie nie wyszła. Teraz chcemy odbić się we własnej hali, zagrać dobre spotkanie.

Dobrze się pan czuje we Włocławku? To niewielkie miasto...

- To prawda, ale wraz z żoną czujemy się tutaj bardzo dobrze. We Włocławku są świetni ludzie, którzy nas dobrze przywitali. Absolutnie nie mamy prawa na nic narzekać. Z pewnością można poczuć, że to miasto żyje koszykówką - podczas meczów w Hali Mistrzów było do tej pory naprawdę głośno. Wszystkie te elementy składają się na to, że jest tu nam po prostu dobrze.

Ten początek sezonu w wykonaniu Anwilu Włocławek nie należy mimo wszystko do najlepszych. Jak to wygląda z punktu widzenia drużyny?

- Zdecydowanie nie tak miało to wyglądać - to rozczarowujące, bo nie chcieliśmy w ten sposób zacząć tych rozgrywek. Uczymy się cały czas na własnych błędach i liczymy, że wreszcie te zwycięstwa przyjdą.

ZOBACZ WIDEO Zinedine Zidane: Czy to był najlepszy mecz Legii? Nie sądzę (źródło: TVP SA)

{"id":"","title":""}

Gdzie leży problem?

- Przede wszystkim w naszych głowach. Uważam, że mamy problem z zaufaniem do własnych umiejętności i do ciężkiej pracy, jaką włożyliśmy w okresie przygotowawczym. Musimy wziąć się w garść i zacząć myśleć w inny sposób. Wiara we własne umiejętności i wzajemne zaufanie sprawi, ze każdy będzie mógł dawać z siebie absolutnie wszystko.

[b]

Poprzednie spotkania pokazały, że Anwil ma duży problem z trafianiem z czystych pozycji. Na treningach oddajecie setki rzutów, a w trakcie spotkań jest z tym problem..
[/b]
- Myślę, że każdy strzelec ma wzloty i upadki, ale wciąż wierzę, że mój rzut jest dobry i gdy będę miał otwartą pozycję, to będę rzucał. Wiem, ze te rzuty zaczną wreszcie wpadać do kosza i takie jest moje podejście.

Problemem może być myślenie, że skoro kilka poprzednich rzutów nie wpadło, to z kolejnymi będzie to samo?

- Tak, może w tym być trochę prawdy. W życiu zagrałem jednak zbyt dużą ilość spotkań i zdobyłem zbyt dużą ilość punktów, by teraz przestać w siebie wierzyć. Wiem, że mam wsparcie trenera i innych zawodników i to prędzej czy później zaprocentuje.

A jak odnajduje się pan w grze preferowanej przez trenera Milicicia?

- Czuję się dobrze. Trener kładzie duży nacisk na szczegóły i na różne zachowania na parkiecie. Chce byśmy w ułożony sposób biegali do kontrataków, ale żebyśmy umieli również znajdować się na dobrych pozycjach do rzutu. Ufam w pełni trenerowi, każdego dnia jest coraz lepiej i coraz pewniej czuję się w drużynie. Każdy kolejny dzień działa na naszą korzyść. Podobnie jest z obroną u trenera Milicicia - mamy z nią jeszcze problemy, ale z każdym kolejnym meczem będzie lepiej.

Przed wami dwa spotkania w Hali Mistrzów. Ewentualne zwycięstwa pomogą drużynie złapać wiatru w żagle?

- Zdecydowanie tak. Te dwa mecze we Włocławku będą świetną szansą, byśmy uwierzyli w siebie i w naszą ciężką pracę. Gramy dla siebie, dla Włocławka, a przede wszystkim dla kibiców i im również należą się te zwycięstwa. W meczu z Polfarmexem musimy skupić się przede wszystkim na tym, by zatrzymać ich strzelców. Musimy patrzeć jednak w głównej mierze na siebie i na własną grę - potrzebna nam gra z pewnością siebie i z agresją, których mogło wcześniej brakować.

Rozmawiał Michał Wietrzycki

Komentarze (0)