W poprzedniej kolejce MKS Dąbrowa Górnicza w bardzo dobrym stylu pokonał Stelmet BC Zielona Góra. Podopieczni Drażena Anzulovicia odprawili z kwitkiem mistrza Polski 83:77. Wydawało się, że dąbrowianie pójdą za ciosem i ograją będącą w kryzysie BM Slam Stal Ostrów Wielkopolski. MKS był faworytem tego spotkania, ale po raz kolejny okazało się, że boisko zweryfikowało wszystkie przedmeczowe założenia.
Goście z Dąbrowy Górniczej jedynie przez 32 sekundy byli na prowadzeniu w sobotnim spotkaniu. Już do przerwy ostrowianie zbudowali sobie 17 punktów przewagi, kontrolując wydarzenia na parkiecie.
- Ten mecz to dwie różne historie. Pierwsza połowa była fatalna w naszym wykonaniu. O niej na pewno będziemy rozmawiać z trenerem. Nie byliśmy odpowiednio agresywni, zdeterminowani do walki. Słabo wyglądaliśmy - tłumaczy Bartłomiej Wołoszyn, koszykarz MKS-u.
Po przerwie goście nieco poprawili swoją grę. Na początku czwartej kwarcie po wsadzie Jeremiaha Wilsona mieli już tylko dziesięć punktów straty, ale to było wszystko na co było stać graczy Anzulovicia.
- Wiedzieliśmy, że BM Slam Stal będzie zmotywowana po zmianach w składzie. Jednak na za dużo pozwoliliśmy gospodarzom, którzy z minutę na minutę rozkręcali się. Pokazali, że są mocnym zespołem. Na pewno będą liczyć się w walce o play-offy - dodaje Wołoszyn.
Anzulović i jego sztab ma problem do rozwiązania. Dąbrowianie przeplatają świetne mecze z fatalnymi występami. Zwłaszcza na wyjazdach forma zespołu jest zastanawiająca. MKS przegrał dwa spotkania i to bez większej walki. Z PGE Turowem (70:94) i BM Slam Stalą (60:70).
ZOBACZ WIDEO Łukasz Fabiański: Przywróciliśmy wiarę sobie i kibicom