WP SportoweFakty: W dwóch ostatnich meczach zdobyliście komplet punktów. Można powiedzieć, że Basket Poznań wrócił na właściwe tory?
Filip Struski: Myślę, że nasza ciężka praca na treningach i determinacja dała nam te dwa zwycięstwa. Musimy cały czas poprawiać swoją grę i atakować drużyny w naszym zasięgu.
[b]
Pojedynek Znicza i Biofarmu okrzyknięto starciem dwóch młodych ekip. Jak z perspektywy parkietu oceni pan ten mecz?[/b]
- Widać było momentami chaos w tym spotkaniu. Wydaje mi się jednak, że to my pokazaliśmy większą wolę walki i zagraliśmy mądrzej od przeciwnika.
Jest pan specjalistą od końcówek meczów? W 39. minucie Filip Struski trafił bardzo ważny rzut z dystansu, bez którego zwycięstwo Basketu nie byłoby możliwe.
- Mogę śmiało powiedzieć, że ten mecz to dla mnie takie przełamanie. Ostatnio nie dawałem drużynie tyle w ataku co na początku sezonu. Miałem mały przestój, ale mam nadzieję, że to już za mną.
Nerwowej końcówki w Pruszkowie mogło nie być, gdyby drużyna z Poznania utrzymała przewagę z trzeciej kwarty. Zabrakło trochę koncentracji w ostatniej odsłonie?
- Koncentracja to jedno, ale nie dawaliśmy tyle zbiórek co wcześniej. Gracze z Pruszkowa trochę poskakali nam po głowach i do końca było nerwowo.
ZOBACZ WIDEO Nawałka: Wyznaczyliśmy nowe granice możliwości (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}
Wrócę jeszcze do tej fatalnej passy 5 porażek z rzędu. Można ją z perspektywy czasu jakoś wytłumaczyć?
- Mieliśmy trudny terminarz w krótkim okresie czasowym. Nie szukam jednak żadnych innych wymówek, bo powinniśmy zagrać lepiej w tych spotkaniach.
Często w takich momentach morale zespołu i pewność siebie poszczególnych zawodników zdecydowanie spada. Jak było w waszym przypadku?
- Myślę, że odbiła się ta czarna seria na naszym moralnym przygotowaniu do kolejnych spotkań. Jestem dumny i szczęśliwy, że udało nam się podnieść.
W środę zagracie z mocnym w tym sezonie GTK Gliwice. Będzie trudno sprawić niespodziankę?
- Dopóki piłka będzie w grze to wszystko jest możliwe. Kluczowe będzie, aby znowu pokazać taką determinację i wolę walki co ostatnio w Pruszkowie.
Na pana pozycji występuje w Gliwicach Marcin Salamonik. Ma pan sposób, aby go zatrzymać?
- Często bywa tak, że młodzi zawodnicy "napalają" się na bardziej doświadczonego zawodnika. Ja wyjdę na mecz, zrobię swoje, gdyż koszykówka to gra zespołowa. Kto będzie drużyną to wygra, nie liczą się indywidualności to nie jest tenis.
Rozmawiał Jakub Artych