Koszykarze z Kociewia mają już za sobą trudny początek sezonu. W pierwszych sześciu spotkaniach starogardzianie zmierzyli się z rywalami typowanymi do medalu oraz silną kadrowo BM Slam Stalą Ostrów Wielkopolski. Bilans Farmaceutów po tych meczach jest bardzo dobry, gdyż mają oni na swoim koncie 3 zwycięstwa oraz 3 porażki.
W sobotę przed Polpharmą pierwszy sprawdzian w rozgrywkach z serii tych, które powinna wygrać, jeśli myśli o play-offach. Trefl Sopot co prawda legitymuje się identycznym bilansem, jak podopieczni Mindaugasa Budzinauskasa, ale jego gra pozostawia wiele do życzenia.
- W zespole nigdy nie robimy z siebie ani faworytów, ani przegranych przed meczem - tonuje nastroje Mindaugas Budzinauskas. - Do każdego spotkania podchodzimy tak samo, dlatego nie uważam, że jakimkolwiek problemem będzie to, że jesteśmy postrzegani po raz pierwszy w tym sezonie za faworytów. Takie przewidywania są dla ekspertów. Myślę, że Polpharma i Trefl to dwa równe zespoły - przekonuje Litwin.
Obie ekipy znają się bardzo dobrze, gdyż jeszcze przed startem zmagań rozegrały ze sobą aż cztery sparingi, więc o wielu elementach zaskoczeń nie będzie mowy. Jednym z takich może być jednak Martynas Sajus. Litewski środkowy z każdym występem prezentuje się coraz lepiej w ofensywie, a w szeregach Trefla Sopot brakuje typowego centra. Zatrzymaniem młodego gracza zajmie się Nikola Marković, który woli jednak zdecydowanie częściej wychodzić na obwód. Receptą na 20-latka może być np. doświadczony Marcin Stefański.
- Graliśmy ze sobą przed sezonem, dlatego trudno tu mówić o jakichkolwiek zaskoczeniach, na pewno jakieś tylko korekty ewentualnie będą - kontynuuje Budzinauskas.
- W Treflu jest czterech wysokich zawodników, Dylewicz, Kulka, Stefański i Markovic - wymienia litewski szkoleniowiec. - Uważam, że każdy z nich wie, jak grać pod koszem. Stefański doskonale wie, jak grać przeciwko takiemu centrowi jak Sajus. Oczywiście będziemy próbowali wykorzystać swoje atuty w ataku i obronie, ale my też musimy myśleć. Sajusowi też wcale nie będzie łatwo kryć takich mobilnych podkoszowych, jak Dylewicz czy Markovic - ocenia Budzinauskas.
ZOBACZ WIDEO LeBron James przeszedł do historii (źródło: TVP)
{"id":"","title":""}