Asseco Gdynia - to się ogląda!

WP SportoweFakty
WP SportoweFakty

Asseco Gdynia nie przestaje zadziwiać. W niedzielny wieczór podopieczni Przemysława Frasunkiewicza na własnym parkiecie odprawili z kwitkiem PGE Turów Zgorzelec 76:68.

Gdynianie nie byli faworytem starcia z PGE Turowem Zgorzelec, drużyną, która przez niektórych stawiana się w roli kandydata do zdobycia mistrzostwa Polski. Nic w tym dziwnego, bo zgorzelczanie w tym sezonie dysponują niezwykle mocnym składem, a na dodatek są prowadzeni przez doświadczonego i utalentowanego szkoleniowca - Mathiasa Fischera.

Te informacje zmotywowały zespół Przemysława Frasunkiewicza. Żółto-niebiescy kapitalnie otworzyli niedzielne spotkanie. Gospodarze szybko objęli prowadzenie 15:8, by w kolejnych minutach podwyższyć przewagę do 15 punktów (26:11).

To był koncert Asseco Gdynia. Gracze Frasunkiewicza świetnie odczytywali ofensywne zamiary PGE Turowa, a do tego sam wyprowadzali zabójcze kontrataki. Kombinacyjna gra przynosiła efekty. Każdy z zawodników dołożył swoją cegiełkę do sukcesu. Roman Szymański wykańczał podania kolegów pod koszem, z kolei w obronie powstrzymał Kirka Archibeque'a, uważanego za jednego z najlepszych środkowych w lidze.

Swoje zrobił także jego zmiennik, Mikołaj Witliński, który dorzucił 16 punktów i osiem zbiórek. Na konferencji prasowej skromnie przyznał, że koncentruje się na swojej pracy i w statystyki nie patrzy.

ZOBACZ WIDEO Nowiński: ten styl biało-czerwonych... Jestem zaskoczony (źródło: TVP SA)

{"id":"","title":""}

- Czy to był mój najlepszy mecz w karierze? Nie wiem, nie mi to oceniać. Od tego są inni. Ja robię swoje. Przed meczem mieliśmy jasne założenia. Zatrzymać Kirka Archibeque'a, który jest świetnym centrem. Wydaje mi się, że udało nam się to zrobić. To był klucz do wygranej - powiedział.

Młody podkoszowy, który do Asseco Gdynia przywędrował z AZS-u Koszalin, trafił niezwykle ważną "trójkę" na początku czwartej kwarty. Po niej gra gdyńskiego zespołu ponownie wskoczyła na odpowiednie tory. - Później dwa rzuty z dystansu trafił Przemek Żołnierewicz. Dzięki nim grało nam się zdecydowanie łatwiej - przyznał Witliński.

Nie wolno zapominać o gdyńskich obwodowych, którzy również świetnie się spisali. Krzysztof Szubarga jak prawdziwy generał dowodził całą kapelą, zdobywając 19 punktów i osiem asyst. Żołnierewicz dodał 14 oczek, z kolei "czarną pracę" w obronie wykonał Filip Matczak, który świetnie powstrzymał Michała Michalaka, dawnego kolegę z reprezentacji młodzieżowych. "Fifi" już nie pierwszy raz udowadnia, że w defensywie prezentuje się znakomicie. Kiedyś trener David Dedek mówił o nim: jest w stanie wybronić każdego zawodnika w lidze.

Frasunkiewicz na konferencji prasowej zaznaczył, że gra jego zespołu może się podobać. - Liczymy na to, że jeszcze więcej kibiców przyjdzie na halę i wspomoże nas dopingiem. Pokazujemy, że polskim składem możemy walczyć z najlepszymi. To cieszy i motywuje do dalszej pracy - przyznał debiutant na ławce Asseco Gdynia.

Żółto-niebiescy z bilansem 5:3 zajmują szóste miejsce w tabeli PLK, wyprzedzając m.in. Rosę Radom, King Szczecin czy Energę Czarnych Słupsk.

To właśnie spotkanie z Czarnymi Panterami było kluczowe dla zespołu Frasunkiewicza. Gdynianie wygrali na wyjeździe z brązowymi medalistami w 3. kolejce PLK 81:71.

- Pamiętam, że wszyscy po dwóch porażkach na początku nas skreślali, skazywali na pożarcie i spadek do I ligi. To nas jednak nie załamało, a nawet zmotywowało. Mimo że graliśmy na wyjeździe, to zagraliśmy bardzo dobre zawody - wspomniał trener gdyńskiego zespołu.

Przed Asseco Gdynia kolejne wyzwanie. W czwartek młoda, polska ekipa zagra ze Stelmetem BC. Mimo wyjazdu na teren mistrza Polski, nikt w zespole Frasunkiewicza nie pęka.

- Im bardziej wymagający rywal, tym zawodnicy mocniej się koncentrują. Podobno PGE Turów ma drugi budżet w PLK. Koszykarze nie przestraszyli się. To cieszy - przyznał szkoleniowiec Asseco Gdynia.

Karol Wasiek

Komentarze (0)