BLK: Wisła bezlitosna w starciu na szczycie. Pewna wygrana nad gorzowiankami

WP SportoweFakty
WP SportoweFakty

W spotkaniu reklamowanym jako najciekawszy pojedynek kolejki krakowska Wisła Can Pack bez najmniejszych problemów pokonała gorzowskie Akademiczki prowadząc praktycznie od początku do końca. O niespodziance nie było mowy.

Wiślaczki rozpoczęły spotkanie trochę niemrawo. To przyjezdne emanowały większa energią i szybko za sprawą Nicole Seekamp wyszły na prowadzenie. Niemniej faworyt konfrontacji pozostał czujny. Efektowne zagrania Meighan Simmons pozwoliły zaznaczyć swoją pozycje. Akademiczki wiedziały zatem, że przed nimi duża przeszkoda. Wydawało się, że te ostatnie będą częściej przeprowadzać skuteczne akcje ofensywne, tymczasem dość rzadko dochodziły do czystych pozycji pozwalających zwiększyć szansę umieszczenia piłki w obręczy. Szukały ich głównie w okolicy linii 6, 75 m.

W ekipie Białej Gwiazdy znów aktywnością odznaczała się Ziomara Morrison. Podkoszowa sprawiała wyraźne kłopoty rywalkom i potwierdziła, że jej forma stale zwyżkuje. Odpowiedzieć na te poczynania starała się Stephanie Talbot. Skrzydłowa wzięła sprawy w swoje ręce, chcąc dać koleżankom sygnał do walki, aczkolwiek pierwszą kwartę wygrały miejscowe 24:15. Spora w tym zasługa wprowadzonej z ławki Hind Ben Abdelkader. Belgijka dość szybko ustrzeliła sześć "oczek".

To pozwoliło z poczuciem bezpieczeństwa podejść do następnych odsłon. Wśród gospodyń dała o sobie znać Ewelina Kobryn. Środkowa będąc kilka metrów od kosza bez trudu trafiała, studząc zapędy gości. U podopiecznych Dariusza Maciejewskiego wyróżniała się Paulina Misiek, notując efektowne wejścia w pole trzech sekund wieńczone zwykle punktami. Te wyczyny nie wystarczyły jednak, by nawiązać walkę z Wisłą. Zwłaszcza, że w odwodzie pozostawała Simmons. Kiedy przymierzyła zza łuku wynik brzmiał 35:23.

Mankamentem teamu spod Wawelu były straty powodowane raczej zbyt lekkomyślną grą. W ten sposób stwarzał oponentowi okazje do kontr, a jednocześnie mocno denerwował hiszpański sztab szkoleniowy. Długą przerwę ich zawodniczki spędziły przy prowadzeniu 39:30.

ZOBACZ WIDEO Natalia Partyka: medale paraolimpijskie już mam, czas na medal IO zawodowców

Potem obraz pojedynku nie uległ zmianie. Ulubienice publiczności utrzymywały bezpieczny dystans, wykorzystując głównie niezawodną Kobryn. Aby klub z województwa Lubuskiego mógł realnie wywrzeć presję musiałby zatrzymać przynajmniej kilka razy oponenta na własnej połowie. Coś takiego jednak nie miało miejsca. Raczej oglądano wymianę ciosów.

AZS opierał się o wspomnianą Misiek, zdecydowanie najlepszą postać kolektywu. Grał ambitnie, aczkolwiek nic więcej nie potrafił uzyskać. Kiedy za trzy przymierzyła Simmons rezultat brzmiał 60:44, a przed koszykarkami pozostawała decydująca batalia.

Podczas finiszowych minut, co ciekawe nastało więcej walki i emocji niż wcześniej. Niemniej prowadzony przez momentami wariackie rzuty Simmons kolektyw z Małopolski pewnie kroczył po swoje. Amerykanka tradycyjnie odważnie podejmowała decyzje strzeleckie. Tym razem przeważnie przynosiły pozytywne efekty, więc korzyści odnosił każdy.

Akademiczki chciały osiągnąć możliwie najlepszy dla siebie rezultat. Przypomniała się Seekamp, którą wspierała Courtney Hurt . Tyle że narzucone tempo przez uczestnika rozgrywek Euroligi okazało się zdecydowanie za wysokie, stąd końcowa różnica dzieląca obie strony przybrała sporych  rozmiarów.

Kibicom z grodu Kraka pozostaje liczyć, że koszykarki utrzymają dyspozycję przynajmniej do środy, gdy staną naprzeciw Fenerbahce Stambuł.

Wisła Can Pack Kraków - InvestInTheWest AZS AJP Gorzów Wlkp. 83:66 (24:15, 15:15, 21:14, 23:22)

Wisła Can Pack: Simmons 23, Ben Abdelkader 16, Kobryn 14, Morrison 12, Ygueravide 11, Misiuk 5, Szott Hejmej 2.

InvestInTheWest: Talbot 17, Misiek 16, Hurt 11, Szajtauer 8, Seekamp 5, Stelmach 4,  Jaworska 1.

Komentarze (1)
avatar
Raaaastaaaa
5.12.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Panie Adamie statystyki z błędem, do poprawy!