WP SportoweFakty.pl: Ostatnie zwycięstwa warto pochwalić. Miały dość duże rozmiary i przede wszystkim pokazałyście, że naprawdę potraficie dominować nad rywalami. Co się stało, że wasza postawa uległa poprawie?
Ewelina Kobryn: Na pewno zgranie. To przychodzi wręcz z dnia na dzień i widzieliśmy efekty. Ponadto wiemy jakie tempo gry narzucać, żeby każda zawodniczka mogła realizować swój potencjał, kiedy coś zmieniać w tym względzie. Wróćmy do meczu z Cargo Uni Gyor. Tam w pierwszej połowie siłę ofensywną opierałyśmy głównie o środkowe. Dzięki temu obrona rywalek skoncentrowana była w polu trzech sekund i zrobiło się miejsce dla obwodowych. Meighan Simmons dokładając swoje rzuty zza łuku przesądziła o wysokiej wygranej. Zaczynamy dobrze się rozumieć, grać niektóre akcje na pamięć. Do tego potrzebowaliśmy jednak trochę czasu.
W środę zmierzycie się z Fenerbahce Stambuł, którego barw miała pani okazję bronić. Ocenia pani ten zespół jako mocny, czy bardzo mocny?
- Zawsze tą drużynę charakteryzuje duża siła ze strony wysokich koszykarek. Tym razem nie jest inaczej. Sandride Gruda, Jantel Lavender i Anastasia Verameyenka prezentują wysoki poziom. Skład w dużej mierze został ten sam porównując do poprzedniego sezonu. Wśród poszczególnych personaliów jest jeszcze Allie Quigley, obwodowa o świetnym rzucie. Cały team preferuje ułożoną koszykówkę, bez nonszalancji. Praktycznie wszystkie akcje przechodzą przez rozgrywającą Birsel Vardarli. Niemniej liczę, że będziemy mieli odpowiedź na ich zagrania.
ZOBACZ WIDEO Sergio Ramos uratował Real na Camp Nou! Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN]
Póki co Wiśle Can Pack brakuje właśnie triumfu nad przeciwnikiem z najwyższej półki.
- Zawsze pokonanie takiego teamu mobilizuje i uskrzydla. Dwa spotkania, z Dynamo Kursk i Familą Schio dały odpowiedź, że niewiele brakuje nam do tego, by wykazać swoją wyższość właśnie w takich starciach. W Gyor natomiast dałyśmy pokaz swoich możliwości, zatem obyśmy środowego wieczoru również nawiązały do tego występu. Mam nadzieję, że stworzymy ciekawe widowisko, a szala zwycięstwa przechyli się na naszą stronę. Moim zdaniem jesteśmy w stanie ograć Turczynki.
W polskiej ekstraklasie zaczynacie odskakiwać reszcie stawki. Czujecie wobec tego komfort?
- Oczywiście wychodzimy na boisko pewnie, ale nikogo nie lekceważymy. Cały czas pamiętamy bowiem, porażkę z Lublinem, która przyszła nieoczekiwanie. Podchodzimy do każdej konfrontacji w pełni przygotowane. Nasze sukcesy wynikają właśnie z pełnej koncentracji i profesjonalizmu.
Pani z kolei otrzymujesz od sztabu szkoleniowego wiele minut. Wiąże się to z dużym zmęczeniem?
- Dopóki mam siłę i zdrowie, nie narzekam. Chcę najlepiej jak potrafię pomóc koleżankom. Jeżeli istnieje potrzeba gry, to gram. Inne dziewczyny również są dość eksploatowane. Nie posiadamy bardzo długiej ławki. Wiadomo, że jak przychodzą wyrównane, euroligowe boje, to czasem trzeba pograć tymi podstawowymi zawodniczkami.
Dużo lepiej wygląda pani współpraca i drugiej podkoszowej, Ziomary Morrison. We dwie stanowicie spore zagrożenie dla oponentów. Wisła zyskała nową broń.
- Rzeczywiście rozumiemy się i gramy między sobą bardziej automatycznie. Wiemy czego po sobie oczekiwać. O to zabiegał trener, wobec czego pozostaje tylko kontynuować pracę.
Od czego zależy ewentualne pokonanie ekipy znad Bosforu?
- Mam nadzieję, że wszystko zaskoczy. Liczy się skuteczna koszykówka, ale nie zapominajmy kto stanie naprzeciwko. Bez obrony nie ma szans. Możemy zdobyć 80 punktów, lecz jeśli nie damy z siebie stu procent w defensywie, to rzucą nam 81 "oczek". To jest taka drużyna.
Rozmawiał: Adam Popek