Stal Stalowa Wola w rundzie rewanżowej grała jak z nut. W piętnastu rozegranych potyczkach koszykarze z Podkarpacia przegrali tylko trzy pojedynki: z Polonią 2011 Warszawa, Zastalem Zielona Góra i w minioną sobotę ze Zniczem Pruszków. Do Pruszkowa, jak i na każdy wyjazdowy pojedynek Stalowcy jechali po zwycięstwo. - Nie lubimy jeździć na wycieczki, więc liczymy tylko na wygraną - twierdził rozgrywający Stali, Karol Szpyrka. W dwóch pierwszych meczach zielono-czarnym zabrakło niewiele. O przegranej decydowała słabsza postawa w ostatnich dziesięciu minutach. W Pruszkowie Stalówka wyraźnie zagrała słabiej.
Koszykarze Stalówki w meczu ze Zniczem zagrali zbyt rozluźnieni. - Przegraliśmy ten mecz, ponieważ weszło w nas jakieś rozluźnienie i nie graliśmy swojej koszykówki. Znicz zagrał dobre zawody,był mocno zdeterminowany i walczył o ważne dla nich zwycięstwo. Zagrali na dobrej skuteczności - stwierdził Szpyrka. Zdaniem najskuteczniejszego gracza Stali w sobotnim meczu, Michała Wołoszyna, Stalówka złapała lekką zadyszkę: - Po serii spotkań na wysokim poziomie przytrafił się nam taki mecz, o którym chcemy szybko zapomnieć. Ciężko jest utrzymać wysoką formę przez tak długi czas, jednak uważam, że jeśli słabszy mecz miał nam się przytrafić, to dobrze że miało to miejsce w pojedynku, w którym stawka nie była wysoka.
Obaj zawodnicy ze Stalowej Woli zgodnie stwierdzili, że Stal tego meczu nie odpuściła. - Absolutnie nie mogło być mowy o żadnej kalkulacji z naszej strony. Poza trym czołówka jak i cała liga jest tak wyrównana, że nie ważne z kim grasz, to musisz wyjść na parkiet i stoczyć ciężki bój - powiedział Wołoszyn. Szpyrka dodał, iż Stal nie zagrała specjalnie, aby w play-off zagrać z MOSiR-em Krosno:- Nie kalkulowaliśmy, żeby trafić na MOSiR Krosno, bo to nie do końca od nas zależało, a z drugiej strony jak się gra o wysokie cele, to trzeba wszystko i z każdym wygrywać.