Wróćmy do sobotniego wywiadu ze Stanleyem Burrellem. Amerykanin, który z drużyną rozstał się po dwóch miesiącach, miał sporo do powiedzenia na temat klubu, a także pracy Robertsa Stelmahersa i Marcina Sałaty. Obaj na konferencji prasowej po meczu z Treflem Sopot (89:58) zostali wywołani do tablicy przez słupskich dziennikarzy, którzy byli ciekaw ich zdania na ten temat.
Zacznijmy od łotewskiego szkoleniowca, któremu mocno dostało się we wspomnianym wywiadzie. Burrell mówił: Nie chciałem grać dla trenera Stelmahersa. On nie był dobrym szkoleniowcem. Denerwowała mnie jego mentalność. Był do wszystkiego negatywnie nastawiony. Nie zarażał optymizmem. Nie inspirował zawodników, którzy byli nieco jak w klatce.
Co na to Stelmahers? - Często jest tak, że zawodnicy mówią tylko o sobie i swoich interesach. Ja, jako trener muszę brać wszystkich pod uwagę, nie tylko pojedynczych koszykarzy. Jeżeli Stanley tak uważał, to jego sprawa. Nic mi do tego - powiedział Łotysz.
Amerykanin w rozmowie z WP SportoweFakty wspomniał także o Sałacie, który w klubie pełni rolę generalnego menedżera. - Podczas ostatniej naszej rozmowy w Słupsku, którą nagrałem, dał mi jasno do zrozumienia, że pójdzie do mediów i powie, jak zachowywałem się podczas treningów i meczów. To niby miała być przyczyna do zwolnienia i nieopłacenia mojego kontraktu. Odpowiedziałem mu jasno, że to są kłamstwa. Wydaje mi się, że zdawał sobie z tego sprawę, ale musiał coś zrobić, bo klub nie miał w tym momencie pieniędzy na zapłacenie moich zaległych wypłat. Byłem w szoku takim obrotem spraw, ale też wkurzony, bo on takim działaniem chciał zrujnować moją reputację, a ja na to nie mogę pozwolić - przyznał Burrell.
ZOBACZ WIDEO Natalia Partyka: moje życie pokazuje, że niemożliwe nie istnieje
- Jeżeli się komuś zarzuca, że dba się o interesy klubu i twardo negocjuje, to już jest jego problem. O Stanleyu niech świadczą jego ostatnie przygody z klubami i sposób, w jaki się z nimi rozstawał - powiedział Marcin Sałata.
Wywiad ze Stanleyem Burrellem nie przeszedł bez echa. Obie strony zabrały głos i przedstawiły swoje stanowisko. Niesmak mimo wszystko pozostał.