W zasadzie powiedzieć można, że tego sezonu porządnie tak naprawdę w ogóle nie rozpoczął. Były gracz Noteci Inowrocław, czy Znicza Basket Pruszków po zakończeniu ubiegłorocznych rozgrywek był jednym z najbardziej łakomych kąsków w I lidze. I nie ma się czemu dziwić. Swój debiutancki sezon na zapleczu ekstraklasy zakończył ze średnimi ponad 11 punktów na mecz, dokładając do tego 7,4 zbiórki.
Dawid Słupiński miał kilka ofert, jednak ostatecznie zdecydował się przyjąć propozycję GKS-u Tychy. W strefie podkoszowej miał zastąpić Mariusza Markowicza. A dodając ponadto, że do klubu sprowadzono także Huberta Mazura, wydawało się, że GKS może być jedną z 3-4 najsilniejszych ekip. Ostatecznie tyszanie I rundę zakończyli na 6. miejscu, czyli nieco poniżej oczekiwań, ale z dobrą pozycją do ataku w rundzie rewanżowej.
W niej Słupiński już jednak zespołowi nie pomoże. Ponadto znalazło się już dla niego zastępstwo w postaci Marcina Kowalewskiego. Teraz mierzącego 206 cm wzrostu koszykarza czeka długa przerwa, która podyktowana będzie rehabilitacją po przebytej operacji rekonstrukcji więzadła krzyżowego.
W sezonie 2016/17 Dawid Słupiński rozegrał zaledwie siedem spotkań, w których notował przeciętnie 1,7 punktu i 1,3 zbiórki w niecałe 10 minut.
Ogólnie nie jest to dobry sezon - w kwestiach zdrowotnych - dla graczy podkoszowych w I lidze. Maciej Strzelecki, którego przed sezonem pozyskała Kotwica Kołobrzeg, cały czas nie jest zdolny do gry. Podobnie Mateusz Szwed, gracz Znicza Basket Pruszków. Osobna sprawa to Maciej Adamkiewicz, który nie rozegrał żadnego meczu w AGH Kraków. Uraz już wyleczył, ale jego kontrakt z beniaminkiem I ligi został rozwiązany wcześniej.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 52. Rafał Kot: decyzja Łukasza Kruczka zabolała Maćka [1/3]