W dziesiątej kolejce Basketball Champions League Rosa Radom przegrała na wyjeździe z EWE Baskets Oldenburg 71:83, mocno utrudniając sobie szanse nie tylko na wyjście z grupy, ale nawet na zajęcie miejsca gwarantującego start w kolejnej fazie FIBA Europe Cup.
Już po pierwszej kwarcie wicemistrzowie Polski przegrywali 21:24. - Rywale udowodnili nam dobitnie, że byli lepszą drużyną. Zrobili nam dużo krzywdy, zwłaszcza na deskach - przyznał Jordan Callahan, który był drugim, po Darnellu Jacksonie, najlepszym strzelcem gości. Przez 32,5 minuty spędzone na boisku zdobył 17 punktów. Zanotował skuteczność 6/12 z gry, w tym 3/6 z dystansu. Ponadto miał trzy zbiórki i dwie asysty.
ZOBACZ WIDEO Lotto Ekstraklasa zapadła w zimowy sen. Kto zaskoczył, kto rozczarował?
EWE Baskets zgarnęło z obu tablic 34 piłki, przy 24 takich zagraniach przeciwników. Ten element "zrobił różnicę". W drugiej połowie podopieczni Wojciecha Kamińskiego starali się zniwelować dystans, lecz już piąty raz z rzędu musieli przełknąć gorzką pigułkę. Z bilansem 3-7 zajmują siódmą pozycję w grupie C.
- Byliśmy za wolni w wielu sytuacjach. Gospodarze wypracowali przewagę na początku meczu i później ją utrzymywali. Później nie mieliśmy już czasu, aby odrobić stratę - podkreślił Callahan.