Tajemnicze absencje Amerykanów w Siarce Tarnobrzeg
Brandon Brown i Travis Releford przyjechali z drużyną do Gdyni, ale żaden z nich nie pojawił się na parkiecie. Obaj zmagają się z drobnymi urazami, choć niewykluczone, że podłoże ich absencji jest zdecydowanie inne.
W tygodniu bowiem żadne informacje nie docierały z obozu tarnobrzeskiego o ewentualnych kontuzjach liderów Siarki (łącznie zdobywają około 32 punktów). Obaj ostatecznie cały mecz oglądali z perspektywy ławki rezerwowych.
Po meczu Zbigniew Pyszniak mówił, że Amerykanie zmagają się z drobnymi kontuzjami, choć nie mógł się pogodzić z tym, że do meczu nie przystąpili. - Zgłosili urazy - mówił. Zapytaliśmy go w takim razie, dlaczego w ogóle przyjechali do Gdyni. - Mówili, że dadzą radę zagrać, ale ostatecznie na parkiecie się nie pojawili - kiwał głową niepocieszony szkoleniowiec Siarki Tarnobrzeg.
Brown zgłosił uraz pleców, z kolei Releford nastąpił nogą na szkło i ma rozciętą stopę. Drugi z Amerykanów zamienił kilka słów po zakończeniu spotkania. - Przyjechałem do Gdyni wspierać zespół. Nie chciałem bezczynnie siedzieć w domu. Niestety nie dałem rady pomóc kolegom ze względu na uraz stopy - powiedział nam.
Z rozgrywającym Siarki nie udało się nam porozmawiać, ale w kuluarach usłyszeliśmy, że Brown po cichu zaczął rozglądać się za nowym pracodawcą. Być może zdecyduje się opuścić drużynę i przenieść się w inne miejsce. On sam w jednym z wywiadów nie ukrywał faktu, że zdecydował się na grę w Siarce tylko po to żeby się wybić, by później podpisać kontrakt na lepszych warunkach w innym miejscu.
Na konferencji prasowej trener Pyszniak zaznaczył nawet, że liczy na powrót Releforda i Patoki w następnym meczu. Nie wymienił Browna. Zapomniał czy celowo pominął amerykańskiego rozgrywającego? Najbliższe dni będą decydujące.