Hit piętnastej kolejki Polskiej Ligi Koszykówki nie zawiódł. Po trzeciej kwarcie Stelmet BC Zielona Góra prowadził w hali MOSiR w Radomiu z miejscową Rosą 52:42. W czwartej odsłonie gospodarze zaczęli jednak odrabiać straty. Zrobili to na tyle skutecznie, że po rzucie Jordana Callahana "za trzy" na niespełna 3,5 minuty przed końcową syreną mieli minimalną przewagę (58:57). Ostatecznie o losach meczu zadecydowała dogrywka.
W niej więcej "zimnej krwi" zachowali mistrzowie Polski, a konkretnie Łukasz Koszarek, autor kluczowego rzutu. - Przegraliśmy jednym punktem, więc tak naprawdę jeden niuans zaważył o tym, że ponieśliśmy porażkę. Musimy się starać, żeby było ich jak najmniej w przyszłym i kolejnych meczach - skomentował Michał Sokołowski.
Obwodowy był jednym z najlepszych zawodników spotkania. Przez ponad 32 minuty spędzone na parkiecie zanotował double-double: 12 punktów i tyle samo zbiórek. Ponadto miał trzy asysty. Jego zdobycz mogłaby być większa, gdyby nie liczba fauli. Popełnił bowiem piąte przewinienie w końcówce czwartej kwarty.
Przez trzy minuty regulaminowego czasu gry i całą dogrywkę radomska drużyna musiała sobie radzić bez niego. Kto wie, jak potoczyłyby się losy niedzielnego pojedynku, gdyby Wojciech Kamiński miał do dyspozycji tego koszykarza w kluczowych fragmentach.
- Na pewno jest ciężko. Chciałbym być na boisku i pomóc kolegom grając, a nie tylko dopingując. Muszę trzymać nerwy i chęć wejścia na parkiet w sobie - odpowiedział Sokołowski, zapytany przez jednego z dziennikarzy o to, co czuł, nie mogąc uczestniczyć już w grze.
ZOBACZ WIDEO Dybala i Higuain rozprawili się z Lazio. Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN]