Szott-Hejmej: Na większą ilość minut nie narzekam, ale wanna lodu musi być

WP SportoweFakty
WP SportoweFakty

Jej rola w drużynie diametralnie zmieniła się patrząc na początek sezonu. W niedzielę wzniosła w górę Puchar Polski wspólnie z koleżankami z Wisły Can-Pack Kraków. Agnieszka Szott-Hejmej opowiada o sezonie i finałowej potyczce ze Ślęzą Wrocław.

WP SportoweFakty: Rzut zza łuku Sandry Ygueravide przy stanie 58:62 dał Wiśle impuls, że ten mecz nie jest przegrany?

Agnieszka Szott-Hejmej: Tak, trójka Sandry była bardzo ważna, bo dała nam nadzieję. Psychicznie patrząc jeden punkt, a cztery na pięćdziesiąt sekund przed końcem to jest zdecydowana różnica.

[b]

To był taki przełomowy moment?[/b]

- Myślę, że tak. Uwierzyłyśmy, że damy radę. Co prawda zagrywka nie do końca nam wyszła, ale Sandra znalazła się na pozycji i trafiła. "Jechałyśmy już na oparach", ale zdołałyśmy zmienić oblicze tego meczu. Potem próbę nerwów wytrzymała Magda Ziętara trafiając rzuty wolne. Cieszę się, że udźwignęła ten ciężar i zapewniła nam zwycięstwo.

Wcześniej, bo w ostatniej akcji czwartej kwarty chyba jednak zamarłyście, gdy w obronie poślizgnęła się Vanessa Gidden, a Sharnee Zoll miała otwartą drogę do kosza...

- Tak, ale gorsza była chyba dobitka Agnieszki Kaczmarczyk. Ja nawet nie wiem skąd ona się tam wzięła. To było na pewno najgorsze!

ZOBACZ WIDEO Fatalny błąd sędziego i sensacja. Zobacz skrót meczu Real Betis - FC Barcelona [ZDJĘCIA ELEVEN]

Wasza największa siła to fakt, że w każdym meczu kto inny może zafunkcjonować jako lider? Każda jest w stanie wziąć piłkę pod pachę i rozstrzygnąć losy mecz.

- Dokładnie. Myślę, że to jest nasza siła. Może Ewelina Kobryn była i jest takim liderem, który zdobywa średnio najwięcej punktów, ale gdzieś tam reszta potrafi w tym wszystkim zaistnieć i wziąć ciężar gry na siebie, gdy innym idzie nieco gorzej.

No właśnie w finale Pucharu Polski eksplodowała Hind Ben Abdelkader. Belgijka wybrana została na MVP i bez jej znakomitej gry ciężko byłoby o to trofeum.

- Zagrała rewelacyjnie i zasłużenie wybrano ją na MVP. Była naszym prawdziwym liderem i ciągnęła nas od samego początku. Ona ciągle się rozwija, a już gra bardzo dobrze. W finale była w wielkiej formie.

Oprócz walki z rywalkami, walczycie również z własnymi problemami, czyli kontuzjami. Pani liczba minut na parkiecie mocno wzrosła w porównaniu z początkiem sezonu.

- Nie chcę narzekać, że teraz gram dużo, bo na początku sezonu wkurzałam się, że... gram mało. Ciężko było mi się odnaleźć w roli, jaką widział dla mnie trener. Teraz w wąskiej rotacji gram więcej, więc cieszę się. Łatwo jednak nie jest.

Dlaczego?

- Po przygotowaniach do sezonu, gdy gra się mało, spada gdzieś cała pewność siebie i motoryka. Brakuje też sił. Tak naprawdę gdy się gra cały czas średnio po te 30 minut, to wytrzymałość wchodzi w takie przyzwyczajenie i nie odczuwa się tego aż tak. Ja jeszcze mam swoje lata i człowiek dłużej się regeneruje, zatem wanna pełna lodu musi być. (śmiech)

Gracie wąską rotacją, a niedawno wypadła jeszcze Ewelina Kobryn. Zastępuje ją Vanessa Gidden. Jak Amerykanka wkomponowała się w zespół? Bo patrząc w suche statystyki, jest to bardzo solidne wzmocnienie.

- Super! Mi z Vanessą współpracuje się bardzo dobrze i to chyba widać na boisku. Rozumiemy się i w obronie, i w ataku. Dobrze się z nią broni, dobrze rzuca. Jest taki spacing, który jest bardzo istotny.

Puchar jest wasz, ale to nie koniec. Przed wami przede wszystkim walka o obronę tytułu mistrza Polski.

- Chcemy obronić tytuł i zdajemy sobie sprawę, że nie będzie to łatwe. Liga jest bardzo wyrównana. Mam jednak nadzieję, że z nami będzie tylko lepiej gdy do gry wrócą kontuzjowane dziewczyny.

Rozmawiał w Krakowie
Krzysztof Kaczmarczyk

Komentarze (0)