Wisła Can Pack z Pucharem Polski! Zwycięstwo po wielkich nerwach i dogrywce

PAP / Jacek Bednarczyk
PAP / Jacek Bednarczyk

Finał Pucharu Polski okazał się wielkim wydarzeniem. Wisła oraz Ślęza zgotowały kibicom fantastyczne widowisko trzymające w nerwach nawet dłużej niż regulaminowy czas gry. Dopiero dogrywka wyłoniła triumfatora, a wygrana nie przyszła łatwo.

Spotkanie ze Ślęzą miało być dla wiślaczek bardzo trudną przeprawą i już początek pokazał, że ta teza nie jest pozbawiona sensu. Gospodynie miały kłopot z konstruowaniem zespołowej gry. Ogólny dorobek powiększały za sprawą indywidualnych zagrań, które jednak nie przynosiły większego efektu. Niezwykle starała się Sandra Ygueravide, próbując przejąć rolę lidera. Aktywna była także Vanessa Gidden, aczkolwiek to Ślęza mogła mówić o lepszym położeniu.

Dolnośląska ekipa wcale nie grała szybko, ale "trójki" Kateryny Rymarenko czy błyskotliwe podania Sharnee Zoll wystarczały do zaskoczenia defensywy Białej Gwiazdy. Nadmienić należy, że przyjezdnym zdarzały się również straty, lecz mimo próby wykorzystania tego faktu przez Hind Ben Abdelkader prowadzenie podopiecznych Arkadiusza Rusina nie podlegało zagrożeniu.

Na starcie drugiej kwarty wynik brzmiał, bowiem 11:21, dając uczestnikowi Euroligi sygnał ostrzegawczy. Chwilę później zza łuku przymierzyła Ben Abdelkader. Za moment jej wyczyn powtórzyła Agnieszka Szott-Hejmej, co stanowiło najlepszą odpowiedź zespołu w białych strojach z możliwych. Co ciekawe przykład z koleżanek wzięła nawet Ziomara Morrison i dystans został zmniejszony do minimum.

Wtedy szkoleniowiec gości wziął przerwę, by zastopować rozpędzającego się rywala. Ponadto, próbował zapewne wpłynąć na postawę swoich koszykarek. Te ewidentnie przestały sobie radzić z obroną miejscowych i znacznie rzadziej umieszczały piłkę w koszu, tracąc nieco kontrolę nad wydarzeniami. Słabszą serię postanowiła przerwać Marissa Kastanek, punktując z dystansu, tyle że długą przerwę z korzystniejszym rezultatem 28:27 i tak spędziły lepiej prezentujące się w tych fragmentach faworytki większej części publiczności.

ZOBACZ WIDEO PA: Leicester uniknęło dużej wpadki. Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN]

Podrażnione wrocławianki mocno zaznaczyły swoją obecność tuż po zmianie stron. Znów celnym "strzałem" zza linii 6, 75 m. popisała się świetnie dysponowana Rymarenko. Z jeszcze dalszej odległości piłkę w obręczy umieściła Zoll i emocje sięgnęły zenitu. Krakowianki błyskawicznie się zrewanżowały. Wszechstronna Ben Abdelkader i rozdająca znakomite podania Ygueravide sprawiły, że małopolski team nie odstawał wielce od ambitnego konkurenta, zatem nie zmniejszał swoich szans na odniesienie sukcesu. Mimo tego trener Jose Ignacio Hernandez wykazywał zaniepokojenie, gdyż znów to Ślęza nadawała ton.

Po reprymendzie od szkoleniowca po raz kolejny kawał pożytecznej pracy wykonała wspominana wielokrotnie Ben Abdelkader. Odważnymi szarżami zniweczyła przynajmniej część trudu, jaki poniósł wrocławski klub. Tym samym przed decydującą batalią wygrywał on tylko 50:46.

Nie minęły trzy minuty czwartej partii, a na tablicy świetlnej widniał remis 52:52. Od tego momentu praktycznie każde "oczko" uchodziło za zdobycz niezwykle cennej rangi. Zwłaszcza, że nawet pojedynczy rzut zdawał się kosztować obie drużyny mnóstwo energii. 90 sekund przed finiszem nadal panowała równowaga. Kiedy do końca regulaminowego czasu pozostawało 8 sekund, wciąż nikt nie posiadał przewagi, a faulowana była Zoll i Ślęza otrzymała wznowienie z boku boiska. Ta sama zawodniczka postanowiła wykończyć akcję, ale równo z syreną nie trafiła i stało się jasne, że konieczna jest dogrywka.

Tutaj skuteczność nie rozpieszczała. Oba kolektywy tak naprawdę walczyły o nawet najmniejszy skrawek parkietu. W połowie tej części minimalnie bliżej upragnionego trofeum znalazła się Ślęza, a uczestnik Euroligi nie mógł kompletnie znaleźć drogi do kosza. Sytuacja mocno pogorszyła się dla niego minutę przed końcem, gdy za sprawą Kaczmarczyk wrocławianki wygrywały 62:58. Jednak kolejny raz Biała Gwiazda nie złożyła broni. Trzy punkty błyskawicznie dołożyła Ygueravide, a następnie dwa osobiste pomyślnie wykonała Magdalena Ziętara i coś, co wydawało się chwilę wcześniej niemożliwe właśnie się ziściło. To Wisła objęła prowadzenie. Gdyby nerwów było mało, znów ostatnie zagranie przypadło Ślęzie i ponownie… nie trafiła Zoll. Puchar został w Krakowie!

Wisła Can Pack Kraków - Ślęza Wrocław 63:62 (11:19, 17:8, 18:23, 10:6, d. 7:6)
Wisła Can Pack:

Ben Abdelkader 24, Gidden 14, Morrison 7, Szott Hejmej 5, Ygueravide 5, Simmons 4, Ziętara 4.

Ślęza: Rymarenko 18, Zoll 13, Greene 9, Skobel 7, Kastanek 6, Kaczmarczyk 5, Majewska 4.

Komentarze (1)
Davido
29.01.2017
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Zoll dwukrotnie w końcówce (4kw i koniec dogrywki) chciała na siłę rozstrzygnąć mecz. Mecz na styku, mnie osobiście cieszy zwycięstwo Wisły. W środę ważny mecz w Eurolidze, mam nadzieję, że dzi Czytaj całość