Jak to zazwyczaj bywa w gorzowskim klubie, działania na rynku transferowym były dość mocno ograniczone i działacze musieli się nagimnastykować, by cokolwiek zdziałać. Nie wypaliły pierwotne konwencje, ale ostateczne rozstrzygnięcia wcale nie powodują smutku w ekipie InvestInTheWest AZS AJP Gorzów Wlkp.
- Sytuacja nas trochę do tego zmusiła. Pierwszy pomysł był taki, żeby szukać przede wszystkim wysokiego centra, bo to najbardziej potrzebna nam pozycja. Tych koszykarek, które spełniałyby podstawowy warunek, czyli zawodniczki z europejskim paszportem, były dwie. One od razu jednak znalazły pracodawców. Nie byliśmy w stanie rywalizować finansowo, bo takich klubów, jak my, było bardzo dużo. To był dla nas bardzo trudny temat - opowiadał trener Dariusz Maciejewski.
Poszukiwania zakończyły się zakontraktowaniem Aleksandry Pawlak. - W pewnym momencie, jak mieliśmy informacje od agenta, że lepiej nie ryzykować i poszukać kogoś, kto mógłby ten pomysł zastąpić, to wtedy pojawiła się Aleksandra, która ma trochę wzrostu i doświadczenia. Zwiększy nam rotację i liczę na jej doskonałą rękę za trzy punkty, bo tego też nam brakuje - stwierdził szkoleniowiec.
Nie ma więc nowego centra, a pojawiła się skrzydłowa. To jednak w niczym nie przeszkadza gorzowianom. Transferowi Pawlak smaczku dodawał fakt, że dokonano go w ostatnim dniu okienka transferowego, dwa dni po tym, jak koszykarka zagrała mecz w swojej byłej drużynie, Cosinus Widzewie Łódź. Co najważniejsze, nie ma przeciwwskazań, by znalazła się ona w kadrze na sobotni mecz AZS-u z Energą Toruń. - We wtorek był bardzo gorący okres, bo wtedy zapadła dopiero decyzja i musieliśmy spełnić wszelkiego rodzaju formalności do godziny 16. Nie widzę żadnego problemu, by zagrała w sobotę - uspokoił Maciejewski.
ZOBACZ WIDEO PA: Leicester uniknęło dużej wpadki. Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN]
Pozyskane przed sezonem Courtney Hurt, Nicole Seekamp, Stephanie Talbot oraz Paulina Misiek spisują się znakomicie w barwach gorzowskiej drużyny. Z takimi nadziejami pozyskano także Pawlak, która może okazać się brakującym ogniwem w zespole, który dzielnie walczył o finał Pucharu Polski z Wisłą Can-Pack Kraków - Na to liczymy. Wszyscy wiedzą, że budujemy zespół w taki sposób ze względów oszczędnościowych. Taka jest też polityka klubu, żeby te zawodniczki spoza pierwszej piątki były dziewczynami młodymi, wychowanymi w naszym systemie. Myślę, że dojdziemy do sytuacji tak, jak w Eurolidze, gdzie większość to były zawodniczki, które miały kontrakty, ale też grupa takich jak Justyna Żurowska, Agnieszka Kaczmarczyk i Kasia Dźwigalska, które były od samego początku w Gorzowie. Robimy wszystko, żeby być coraz mocniejsi organizacyjnie. Próbujemy utrzymać się w pierwszej czwórce, żeby mieć przewagę. Pierwszy krok zrobiliśmy. Bardzo łatwo udało się wejść do ósemki. Teraz czas na kolejny. Jak będziemy w czwórce, to będziemy myśleć o tym, by przejść pierwszą rundę play-off - przyznał trener.
Do ciekawych roszad doszło u najbliższego rywala gorzowianek. Energę na rzecz CCC Polkowice opuściła bowiem Weronika Gajda, a w jej miejsce pozyskano Klaudię Sosnowską i Martynę Cebulską. - Doszła Sosnowska i Cebulska, co rozszerzyło ławkę. Dziewczyny dużo pograły w Ostrowie. Na pewno jest to zaskakujący ruch, jeśli chodzi o Gajdę i to jeszcze na półtora sezonu. Polkowice są bardzo zdeterminowane i to widać. Bardzo mocne słuchy dochodziły, że szukają Polek, choć o Weronice się nie mówiło. Sam jestem ciekaw, jak sobie tam poradzi. CCC to klub, który ma nieograniczony budżet i będzie chciał nadrobić straconą pierwszą część sezonu - zauważył szkoleniowiec AZS-u.
Do końca rundy zasadniczej pozostało sześć kolejek. Już teraz wyrokuje się się, że w decydującej fazie sezonu będzie bardzo ciekawie. - Zapowiadają się wyjątkowe play-offy. Ja takich w historii nie pamiętam, że osiem zespołów będzie bardzo wyrównanych. To będzie coś bardzo ekscytującego - zakończył Dariusz Maciejewski.