Kiedy Thomas Davis trafił na Kociewie wielu kibiców oraz obserwatorów kwestionowało sens tego transferu, gdyż zawodnik przed podpisaniem kontraktu z Polpharmą nie grał przez ostatni rok profesjonalnie w koszykówkę. Pewny swojej decyzji był za to szkoleniowiec Farmaceutów Mindaugas Budzinauskas, który wcześniej pracował z tym koszykarzem na Litwie.
Początki 26-latka zza oceanu w PLK były bardzo trudne. Davis był jednym z najkrócej grających obcokrajowców w całej lidze, a kiedy przebywał na parkiecie miał jedynie ściśle określone zadania defensywne. Pojawiały się nawet głosy krytyków, że taki gracz blokuje miejsce w składzie młodemu Polakowi. Cały czas jednak zarówno prezes Jarosław Poziemski oraz trener Budzinauskas zapowiadali, że wraz z trwaniem rozgrywek krytykowany Amerykanin udowodni jeszcze swoją przydatność do zespołu i z dzisiejszej perspektywy należy przyznać im rację.
Sytuacja skrzydłowego nieco zaczynała się zmieniać już w momencie, kiedy zawieszeni zostali po pamiętnym incydencie w Lublinie Anthony Miles i Michael Hicks. Wtedy okazało się, że Thomas Davis faktycznie może być wartością dodaną dla drużyny. A jak do swojej sytuacji podchodził on sam?
- Zawsze ciężko pracowałem i byłem gotowy na swoją szansę - mówi nam Davis. - Teraz czuję się już w bardzo dobrej formie, ale pracować będę dalej, aby grać jeszcze więcej i przede wszystkim żeby drużyna wygrywała mecze - dodaje.
ZOBACZ WIDEO Ferdinando De Giorgi: Najważniejsze będą mistrzostwa Europy
Po opuszczaniu Polpharmy Starogard Gdański przez Michaela Hicksa wielu fanów Kociewskich Diabłów zastanawiało się, jak będzie wyglądała gra biało-niebieskich już bez ulubieńca trybun. W starciu z PGE Turowem Zgorzelec Farmaceuci zanotowali swój najlepszy występ w tegorocznych zmaganiach, a hala im. Andrzeja Grubby żyła jak za dawnych lat.
O dziwo jednym z bohaterów meczu był właśnie ... Thomas Davis, który zaczyna udowadniać, że opłacało dać się mu szansę. To on jako pierwszy przełamał impas drużyny w rzutach z dystansu, niesamowicie harował również w defensywie. Gracz zza oceanu celnym rzutem wolnym miał okazję także przypieczętowania jakże cennego, dziewiątego triumfu starogardzian w sezonie.
- Myślę, że mecz z Turowem był z jednym z moich najlepszych, ale najważniejsze jest to, że wygraliśmy - podkreśla skromnie Amerykanin. - A te rzuty wolne? To było niesamowite uczucie. Poczuć taką energię od fanów, to coś wspaniałego - wspomina Davis.
- Drużyna ze Zgorzelca jest bardzo dobra, wysoko wygrali z nami pierwszy mecz, dlatego wiedzieliśmy, że musimy zagrać najlepiej jak potrafimy - chwali przeciwnika skrzydłowy zza oceanu. - Najważniejsza była obrona. Kiedy gramy w obronie tak jak z Turowem, to możemy pokonać każdego w lidze - zapowiada Thomas Davis.