Po porażce w sobotnim pojedynku kaliszanie do rewanżowego starcia przystępowali pod sporą presją. Druga porażka mogłaby znacznie zweryfikować plany klubu z najstarszego miasta w Polsce. Podbudowani zwycięstwem z poprzedniego dnia przyjezdni mięli ochotę zgarnąć całą pulę i jechać do Katowic tylko przypieczętować swój awans. Podobnie jak w pierwszym meczu w szeregach gospodarzy zabrakło kontuzjowanego Sławomira Buczyniaka.
Spotkanie rozpoczęło się od celnego rzutu z dystansu gości, a konkretnie Grzegorza Szybowicza, który wyprowadził swoją ekipę na pierwsze prowadzenie. Radość przyjezdnych nie trwała długo. Skoncentrowani od samego początku gospodarze zaczęli punktować. Widać było, że bardzo zależy im na zrehabilitowaniu się swoim kibicom za nieudany występ dzień wcześniej. I tak defensywę rywali wzorowo rozpracowywali Dariusz Kalinowski oraz Michał Krajewski. Rozgrywający bez problemu przedostawali się pod kosz, albo obsługiwali swoich partnerów, którzy podczas pierwszych dziesięciu minut byli wyjątkowo skuteczni. Wreszcie rzuty kaliszan zza linii 6.25m. okazywały się skuteczne. Długa seria punktowa pozwoliła wielkopolskim Akademikom wyjść na wysokie prowadzenie, które sięgnęło aż piętnastu punktów. Ostatecznie ta odsłona zakończyła się wynikiem 26:14 i wreszcie kibice zgromadzeni w hali Arena mogli oglądać kawałek dobrej koszykówki w wykonaniu swoich zawodników.
Druga kwarta rozpoczęła się od kontynuacji ataków gospodarzy, którzy spokojnie utrzymywali wypracowaną przewagę. W poczynaniach kaliszan widać było spokój, który wynikał z punktowej przewagi. Ofensywa gości opierała się na zagraniach Artura Donigiewicza oraz Pawła Grzywocza, którzy zdobywali najwięcej "oczek" w tym fragmencie gry, jednak sytuacja na parkiecie nie zmieniała się. Dopiero w końcówce katowiczanie zdołali dojść przeciwników. Artur Mrówczyński oraz Paweł Grzywocz zakończyli akcje swojego zespołu i zniwelowali różnicę punktową między dwoma AZS do dziesięciu. Na pochwałę zasłużyła cała ekipa z Kalisza, która nie miała zdecydowanego lidera, a punktowali praktycznie wszyscy zawodnicy, co mogło cieszyć publiczność, która ostatecznie do przerwy mogła być zadowolona z wyniku 41:31.
Niestety, po przerwie w kaliskiej drużynie zaczęło się coś psuć. Próżno było szukać skuteczności z poprzedniej połowy. Wszystko zaczęło się od efektownego wsadu Artura Donigiewicza, a później poszło już łatwo. Ten sam zawodnik zaczął seryjnie trafiać za trzy punkty, co doprowadziło do remisu. Kibice zaczęli łapać się za głowy i mieli już przed oczami wizję sobotniego meczu, w którym to podobna przewaga roztrwoniona została w drugich dwudziestu minutach. Perspektywa drugiej porażki oddaliła się już po chwili, kiedy Marek Białoskórski przywołał swoich podopiecznych, aby przekazać im wskazówki na koniec trzeciej części. Okazały się one przydatne, bo Wielkopolanie ponownie wyszli na prowadzenie, jeszcze przed końcem odsłony, na które wyprowadził ich Dariusz Kalinowski.
Przed ostatnimi minutami spotkania wynik meczu nadal był otwarty. Tylko trzy oczka różnicy zostały zniwelowane już w pierwszej akcji. Początek odsłony to wymiana celnych "trójek", które co chwila wpadały a to do jednego, a to do drugiego kosza. Z reguły wyłamali się kaliszanie, którzy woleli trzykrotnie punktować po wejściach pod kosz. Decydująca dla losów spotkania była skuteczna obrona gospodarzy, która przez ostatnie pięć minut nie pozwoliła sobie na stratę jakichkolwiek punktów. Końcówka należała do Roberta Morkowskiego. Skrzydłowy zdobył sześć punktów, które w głównej mierze przyczyniły się do zwycięstwa. Po chwili cała hala mogła odetchnąć z ulgą, bo faktem stała się pierwsza wygrana w play-out.
Stan rywalizacji jest już remisowy. Wszystko zaczyna się od początku. O losach rywalizacji decydować będą mecze na Górnym Śląsku. Ewentualne piąte starcie rozegrane zostanie ponownie w Wielkopolsce. Trudno wskazać jest faworyta. Kaliszanie lepiej radzą sobie na wyjazdach, ale spotkanie w rundzie zasadniczej przegrali sromotnie. Kluczem do zwycięstwa będzie zatrzymanie Artura Donigiewicza, który ma patent na AZS Kalisz. W niedzielnym pojedynku ponownie "zaaplikował" rywalom ponad dwadzieścia "oczek". Na wyróżnienie po stronie gospodarzy zasługują rozgrywający, którzy zdobyli najwięcej punktów dla swojej ekipy, a przede wszystkim, potrafili skutecznie rozegrać końcówkę spotkania.
AZS PWSZ OSRiR Kalisz - AZS AWF Katowice 69:62 (26:14, 15:17, 11:18, 17:13)
AZS PWSZ: Krajewski 18, Kalinowski 18, Morkowski 15, Olejnik 9, Józefowicz 7, Malona 2, Warawko 0, Poźniak 0
AZS AWF: Donigiewicz 25, Szybowicz 15, Grzywocz 14, Piotrkowski 4, Zając 3, Mrówczyński 1,Wosz 0, Wojsz 0,Hałas 0, Barycz 0
Stan rywalizacji (do trzech zwycięstw): 1:1