Sporo było niesnasek pomiędzy DeMarcusem Cousinsem a Sacramento Kings podczas ich ponad sześcioletniej współpracy. Mimo wszystko znaki, które obie strony dawały w ostatnim czasie, pozwalały myśleć, że środkowy na dłużej zostanie w ekipie z Kalifornii. - Jestem bardzo szczęśliwy. To jest miejsce, w którym chcę być - mówił jeszcze przed rozpoczęciem Weekendu Gwiazd.
Niedługo później, tuż po zakończeniu All-Star Game, środkowy dowiedział się, że został wytransferowany do New Orleans Pelicans. W Luizjanie stworzy piekielnie mocny duet podkoszowy z Anthonym Davisem, ale mimo to Pelicans podjęli spore ryzyko.
W lipcu 2018 roku Cousins stanie się niezastrzeżonym wolnym agentem, więc tak naprawdę Pels będą mieli półtora sezonu, by przekonać go do podpisania nowej umowy. Niezależnie jednak od tego, czy center złoży podpis pod nowym kontraktem w Nowym Orleanie, czy też zupełnie gdzie indziej, w momencie wymiany stracił szanse na wielkie pieniądze.
Tylko Kings mogli zaproponować mu maksymalny kontrakt na poziomie ponad 200 milionów dolarów za pięć lat gry. 26-latek występował tam nieprzerwanie od momentu wyboru w drafcie, co wiązało się z takim przywilejem zarówno dla zespołu, jak i samego zawodnika. Każdy inny klub również będzie mógł zaproponować mu maksymalną umowę, ale jej wartość nie przekroczy 180 milionów dolarów.
Niewykluczone, że pieniądze były kluczowym czynnikiem w negocjacjach między stronami. Jeszcze na początku stycznia dużo mówiło się, że Cousins tego lata podpisze nową umowę w Sacramento. Być może kilka tygodni później, sternicy klubu doszli do wniosku, że nie są gotowi płacić mu tak dużo.
ZOBACZ WIDEO: Rozbrajająca reakcja Masternaka na ostre słowa Głowackiego