[tag=54715]
Anthony Ireland[/tag] zdobył 20 punktów i poprowadził Trefl Sopot do drugiego w bieżącym sezonie zwycięstwa nad PGE Turowem Zgorzelec. Amerykanin zachował najwięcej zimnej krwi - w czwartej kwarcie dwukrotnie trafił z dystansu, a w kluczowych sekundach nie spudłował ani jednego z czterech przysługujących mu rzutów osobistych.
W ostatniej minucie koszykarze PGE Turowa mogli rozstrzygnąć ten mecz na swoją korzyść, ale ich gra w ataku była pełna nieporozumień i strat. W kluczowych akcjach z półdystansu nie trafił Denis Ikovlev, niemalże spod samego kosza spudłował Michał Michalak, a po przerwie na żądanie trenera Mathiasa Fischera, Tweety Carter wyrzucił piłkę z autu wprost w ręce Michała Kolendy.
Amerykanin mógł zrehabilitować się, gdy dwóch rzutów osobistych nie trafił Nikola Marković, ale jego rzut z dystansu na 6 sekund do końca nawet nie doleciał do obręczy kosza. Jak na ironię losu Carter zakończył mecz trafieniem z blisko ośmiu metrów, ale ta szalona próba nie miała już wpływu na zmianę ostatecznego rezultatu.
Niebagatelną rolę w tym pojedynku odegrał Filip Dylewicz. Doświadczony silny skrzydłowy, który przez trzy ostatnie sezony grał w PGE Turowie, powrócił do Zgorzelca w wielkim stylu choć pierwsze dwadzieścia minut gry tego nie zwiastowały. Do przerwy 37-latek miał na swoim koncie tylko dwa punkty i to zdobyte z linii rzutów osobistych. Drugą połowę popularny Dylu otworzył jednak trafieniem z dystansu, a trzy kolejne celne rzuty zza linii 6,75m dodał w czwartej, decydującej kwarcie. Łącznie Dylewicz zapisał na swoim koncie 14 punktów, 5 zbiórek i 2 asysty.
To Trefl nadawał tempo przez zdecydowaną większą część spotkania. W pierwszej połowie sopocianie utrzymywali się na prowadzeniu przez siedemnaście minut i na trzecią kwartę wychodzili z pięciopunktową zaliczką (44:39). Duży spokój zachowywał przede wszystkim 19-letni Michał Kolenda, który zdobywał punkty po szybkim ataku, spod kosza oraz w akcji "dwa plus jeden" i w samej drugiej kwarcie rzucił rywalom 9 "oczek". W tym samym momencie pozytywnie zaskakiwał także skuteczny Tyler Laser.
Czarno-zieloni odzyskali prowadzenie dopiero na nieco ponad minutę przed końcem trzeciej ćwiartki i od razu zdobyli siedem punktów z rzędu. Wówczas byli mistrzowie Polski wygrywali 65:59 i wydawało się, że tak skuteczną grą nie dadzą już Treflowi dojść do głosu.
W obu zespołach najskuteczniejsi byli rozgrywający - po stronie Trefla był to wspomniany Ireland, a w drużynie gospodarzy najlepiej spisał się Tweety Carter, który zdobył łącznie 19 punktów, miał też 4 asysty i 3 zbiórki. Wysoką formą błysnął także Nikola Marković. Serb zapisał na swoim koncie 16 punktów, 10 zbiórek i 4 asysty.
W przeciwieństwie do Filipa Dylewicza fatalny powrót do Zgorzelca zaliczył Jakub Karolak. Polak, który w swojej karierze sięgał z PGE Turowem po mistrzostwo i wicemistrzostwo Polski, nie trafił w tym meczu ani jednego z ośmiu oddanych rzutów z gry.
PGE Turów Zgorzelec - Trefl Sopot 79:81 (18:21, 21:23, 26:15, 14:22)
PGE Turów: Tweety Carter 19, Michał Michalak 13, Denis Ikovlev 12, Mateusz Kostrzewski 9, , Uros Nikolić 8, Kirk Archibeque 6, Bartosz Bochno 6, David Jackson 6, Andrew Ryan 0.
Trefl: Anthony Ireland 20, Nikola Marković 16, Filip Dylewicz 14, , Michał Kolenda 11, Artur Mielczarek 9, Tyle Laser 9, Piotr Śmigielski 2, Marcin Stefański 0, Jakub Karolak 0.
ZOBACZ WIDEO: 17-letnia Polka światową twarzą indoor skydiving. "Teraz będę mogła wypromować ten sport"
Niedawno Polsat wyhaczył na trybunie w Słupsku amerykańskiego zołnierza stacjonującego w okolicach Słupska - fana Golden State... No minę miał .. Czytaj całość