Jerzy Stachyra, prezes PGE Turowa: Na trybunach nie wytrzymałbym nawet minuty

WP SportoweFakty / Jerzy Stachyra zrezygnował z funkcji prezesa PGE Turowa Zgorzelec
WP SportoweFakty / Jerzy Stachyra zrezygnował z funkcji prezesa PGE Turowa Zgorzelec

- Oddaję klubowi wiele serca i nie traktuję go tylko jako pracy. Kiedy tylko mogę, staram się być na naszych meczach wyjazdowych, wtedy też jestem przy ławce, a sercem na boisku - mówi Jerzy Stachyra, prezes PGE Turowa Zgorzelec.

[b]

WP SportoweFakty: Kamery Polsatu Sport były bardzo czujne w trakcie Pucharu Polski i wypatrzyły, że mocno przeżywał pan mecz ze Stelmetem BC. Widać, że bardzo zależało panu na triumfie w tym spotkaniu.[/b]

Jerzy Stachyra: To prawda. Bardzo chciałem, żebyśmy jak najlepiej zaprezentowali się w Pucharze Polski. Te mecze miały dla nas duże znaczenie, bo oczywiście chcieliśmy walczyć o puchar, ale też te spotkania były ważne dla morale zespołu. Ostatnio na meczach wyjazdowych prezentowaliśmy się wyraźnie gorzej, niż we własnej hali, a zawody w Warszawie były okazją, by się przełamać i mimo porażki ze Stelmetem, uważam, że to się udało. Mecz z drużyną z Zielonej Góry był bardzo wyrównany, postawiliśmy się mistrzowi i pokazaliśmy, że możemy wygrać z każdym. Bardzo pozytywnie oceniam postawę całego zespołu. Graliśmy bardzo ambitnie i wyjechaliśmy z Warszawy jako mocny i pewny siebie zespół.

Rozumiem, że trudno byłoby wytrzymać całe 40 minut starcia z mistrzami Polski siedząc na trybunach? Krzysztof Król, właściciel King Szczecin, zasiada z drużyną na ławce rezerwowych, pan był tuż za ławką. To taka potrzeba i chęć bycia blisko zespołu?

- Miałem miejsce na trybunie, ale nie wytrzymałbym na krzesełku nawet minuty. Chciałem być blisko zespołu i wpierać go mentalnie, a emocje były ogromne. Oddaję klubowi wiele serca i nie traktuję go tylko jako pracy. Kiedy tylko mogę, staram się być na naszych meczach wyjazdowych, wtedy też jestem przy ławce, a sercem na boisku, choć w Warszawie to były wyjątkowe emocje, bo w Pucharze Polski gra się co najwyżej raz w roku.

Wiele kontrowersji wzbudziła ostatnia akcja Denisa Ikovleva, która mogła dać PGE Turowowi zwycięstwo. Sędziowie nie użyli jednak gwizdków. Denis był po meczu poirytowany. Jak wyglądała ta sytuacja z Pańskiej perspektywy?

- Z zasady nie komentuję decyzji sędziowskich, jednak rozumiem emocje Denisa, bo ta akcja mogła zdecydować o wyniku meczu, a nawet o tym, kto zdobędzie puchar. Gdyby ten faul został odgwizdany, a po meczu zapytałby pan, czy się zgadzam z taką decyzją, to pewnie bym jej bronił.

Czy mecz ze Stelmetem można potraktować jako w końcu dobry prognostyk przed najbliższymi pojedynkami które mogą okazać się kluczowe w kontekście walki o play-off?

- Zdecydowanie tak. W mojej ocenie z Warszawy wyjechaliśmy jako drużyna mocniejsza, pełna wiary we własne umiejętności. Rozmawiamy głównie o meczu ze Stelmetem, ale proszę pamiętać, że dwa dni wcześniej pokonaliśmy zespół King Szczecin, a do zwycięstwa nad Stelmetem było nam najbliżej ze wszystkich zespołów, które trafiły na tę drużynę. Tabela PLK jest wyjątkowo spłaszczona i do końca rundy zasadniczej może stać się prawie wszystko, ale wierzę, że przed nami dobry okres.

ZOBACZ WIDEO Puchar Anglii: hat-trick Harry'ego Kane'a. Zobacz skrót Fulham - Tottenham [ZDJĘCIA ELEVEN]


Z czego wynikała ta zniżka formy PGE Turowa, a przede wszystkim nierówna gra i dużo słabsza postawa na wyjazdach?
 

- To pytanie padało wielokrotnie, również w samym klubie i nikt nie znalazł na nie jednoznacznej odpowiedzi. Moim zdaniem nie ma jednego czynnika. Możemy powiedzieć, że brakowało nam koncentracji, ale ciągle to nie jest przyczyna, tylko skutek. Przy wyrównanych zespołach decydują czynniki, a właściwie ich kumulacja, które przeważają szalę na jedną, lub drugą stronę - podróż, hala, kibice, otoczenie. One we własnej hali działają na korzyść gospodarza.

W kuluarach pojawiały się też informacje o kłótniach i nieporozumieniach trenera Mathiasa Fischera z Kirkiem Archibequem czy Davidem Jacksonem. Czy takie sytuacje miały miejsce?

- Dementuję pogłoski o jakiś konfliktach. Drużyna męskiej koszykówki to grupa kilkunastu silnych i charakternych mężczyzn, która działa trochę podobnie jak duża rodzina, czy oddział w wojsku. Spędza się ze sobą bardzo dużo czasu, jest się razem w dobrych i trudnych chwilach. Jest radość po wygranych, ale też zmęczenie, czasem frustracja, czy mocne słowa. Rolą trenera jest również motywowanie zawodników, czasem nawet w zdecydowany sposób. To normalne i najgorzej, gdyby nie było takich emocji, bo to świadczyłoby o kompletnym braku zaangażowania.

Czy można zaryzykować stwierdzenie, że udany początek zbytnio rozbudził apetyty zgorzeleckich kibiców? Warto pamiętać, że pan cały czas podkreślał że klub czekają dwa ”chude sezony” i że będą one przeznaczone na spłatę długów. Tymczasem po kilku porażkach zaczęło pojawiać się spore rozczarowanie.

- Początek mieliśmy bardzo dobry. Cieszyłem się z tego bardzo, lecz rozbudzanie apetytów było pewnym ryzykiem, bo przed sezonem mówiłem po prostu jak jest i wiedziałem, co mówię. Wierzę w ten zespół i jego duży potencjał, ale przestrzegam przed rozdawaniem medali w połowie sezonu. Ja się cieszę, że w Zgorzelcu ewidentnie zwiększyła się frekwencja na meczach, że klub odzyskuje zaufanie, że powoli wdrażamy nowe pomysły i odzyskujemy pozycje sportową. Ale jeszcze wiele pracy przed nami.

Czy spłata zadłużeń przebiega zgodnie z planem? 

- Schodzimy ze zobowiązań, ale znów przypominam swoje wcześniejsze wypowiedzi - cudów nie ma i powrót do całkowitego zdrowia klubu będzie trwał, ale ważne, że za poprzedni okres obrachunkowy klub będzie miał wynik wyraźnie dodatni.

Przed PGE Turowem mecz z Treflem Sopot. Czy obawia się Pan powrotu Filipa Dylewicza i Jakuba Karolaka, którzy mieli swoją klepkę w PGE Turów Arenie?

- Cieszę się, że Filip i Kuba przyjadą do Zgorzelca, choćby na chwilę, bo są tutaj pamiętani i lubiani. Takie mecze są dla zawodników grających tu w poprzednim sezonie często dodatkowym elementem motywującym. Na pewno będą chcieli zagrać tu dobry mecz i pokazać, że są dobrymi zawodnikami, bo tak jest. Wiem, że mecz nie będzie łatwy, ale będziemy gotowi i wygramy.

W trakcie Pucharu Polski odbyło się kolejne spotkanie władz ligi z prezesami klubów. Kak ustosunkowuje się Pan do proponowanych zmian w strukturze akcjonariatu PLK? Większość udziałów w rękach klubu to dobry pomysł?

- Uważam, że pozyskanie większości akcji przez kluby to właściwy kierunek. Na razie jest to na poziomie pewnej ogólności i możemy mówić tylko o pewnych generalnych założeniach. Pozostaje teraz uzgodnić warunki i zasady takiej operacji i przeprowadzić ją tak, żeby wszystkie strony mogły zgodzić się na zaproponowane warunki.

[b]Rozmawiał Bartosz Seń

[/b]

Komentarze (0)