- To był dla nas bardzo trudny mecz. Rosa ma w tym momencie najlepszą defensywę w lidze i to udowodnili. Nam szło w ataku jak po grudzie. Myślę, że 68 punktów straconych nie jest złym wynikiem - zaznaczył szkoleniowiec Kinga Szczecin.
Jego zespół nieźle bronił, ale dopiero w ostatnich dziesięciu minutach przyniosło to pozytywny efekt. - Ostatnia kwarta wygrana 17:12, natomiast słabo zagraliśmy w pierwszej połowie, gdzie daliśmy Rosie poczuć się pewnie u nas na boisku. Wiedzieliśmy, że najważniejsze będzie zatrzymać kontrę, natomiast robiliśmy straty a oni w drugą stronę biegli z kontrą - tłumaczył Marek Łukomski.
Trener szczecińskiej ekipy zwrócił również uwagę na liczbę asyst. King ma ich średnio 17,74 na spotkanie i ustępuje tylko w tym rankingu Stelmetowi BC Zielona Góra (17,86). - Rzuca się w oczy, że mieliśmy tylko dziewięć asyst. To pokazuje, że nie było zespołowego grania. Nie ma co rozmyślać, jakie były przyczyny, bo one tkwią w nas, w całym zespole. Nie zagraliśmy swojej koszykówki. Jeżeli mielibyśmy się przeciwstawić Rosie w tym meczu to musielibyśmy zagrać na wysokim poziomie, a tak nie było i Rosa zasłużenie wygrała - ocenił.
O losach meczu przesądziła końcówka, w której lepsi byli goście. Dlaczego King nie wykorzystał szansy, którą wypracował sobie ambitnym pościgiem? - W czwartej kwarcie zrobiliśmy serię 14:0, która dała nam prowadzenie 60:58. Później wydaje mi się, że dobrze broniliśmy, ale został Szymkiewicz sam na ósmym metrze sekundę przed końcem akcji i trafił "trójkę". Myślę, że zabrakło szczęścia, trochę też umiejętności i doświadczenia. To jest takie spotkanie, gdzie jedno posiadanie w końcówce decyduje. Daliśmy z siebie wszystko, żeby wrócić do tego meczu. Jeszcze przeanalizujemy to na wideo natomiast myślę, że rzut Szymkiewicza był kluczowy i dał im zwycięstwo - podkreślił Marek Łukomski.
ZOBACZ WIDEO: Oktawia Nowacka: chciałam się poddać, to były bardzo ciężkie dni