Na początku tygodnia Piotr Ignatowicz decyzją zarządu AZS-u Koszalin został urlopowany ze stanowiska pierwszego trenera. W meczu z Polskim Cukrem Toruń jego obowiązki przejął Kamil Sadowski, dotychczasowy asystent.
Młody szkoleniowiec spisał się znakomicie. Zaufał Remonowi Nelsonowi, który udowodnił, że zna się na swoim fachu - zdobył 23 punkty, sześć asyst i poprowadził drużynę do zwycięstwa nad liderem PLK.
Jednak spektakularna wygrana nie oznacza, że Sadowski pozostanie na tym stanowisku do końca. 25-letni szkoleniowiec nie pali się do tego, żeby prowadzić drużynę. Najchętniej dokończyłby sezon w roli asystenta. O tym zresztą mówił na konferencji prasowej.
- Przed sezonem podpisałem kontrakt jako asystent i w takiej roli siebie widziałem. Tak chciałem dokończyć rozgrywki. Sytuacja jest jednak dynamiczna i nie wiadomo, co wydarzy się w najbliższych godzinach. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że praca pierwszego trenera jest bardzo stresująca, tym bardziej, że nas w ostatnich meczach nie rozpieszcza terminarz. Gramy z samą czołówką ligi - tłumaczył Kamil Sadowski.
Nieoficjalnie mówi się, że klub posiada kilka kandydatur trenerów, którzy w przeszłości pracowali z drużynami PLK. Padają nazwiska: Szczubiał, Sretenović, Karol, Niedbalski. Bardzo poważnie jest jednak rozważane pozostawienie na stanowisku pierwszego szkoleniowca Sadowskiego.
Decyzja ma zapaść w piątek - taką informację usłyszeliśmy w klubie.
ZOBACZ WIDEO Bajeczna Barcelona rozbiła Celtę Vigo - zobacz skrót meczu [ZDJĘCIA ELEVEN]
Jak jesteś taki znawca i mądry sam poprowadź drużynę.
Najlepiej komentować i oczerniac a tak naprawdę trenerzy w Polsce są słabi po za trenerem Rosy podkreśle jeszcze Polak ale cóż ja Czytaj całość