Kamil Maciejewski: Nie możemy poddać się w końcówce sezonu

WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski
WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski

Początek marca jest jak na razie udany dla Noteci Inowrocław. Choć klub z Kujaw po przejściu problemów finansowych napotkał kolejne, tym razem personalne, dzielnie stawia im czoła i zamierza utrzymać się w I lidze bez konieczności gry w play-outach.

To nie jest łatwy sezon dla Noteci Inowrocław. Działacze w okresie między rozgrywkami 2015/16 a 2016/17 zbudowali bardzo solidnie wyglądający skład, który miał liczyć się w walce co najmniej o play-offy pierwszej ligi. I początkowo tak było. Noteć grała nieźle, jednak z czasem zaczęły pojawiać się doniesienia o problemach finansowych i skład się posypał. Odeszli Marcin Kowalewski i Michał Kwiatkowski, czyli dwa mocne punkty ekipy.

Zastąpiło ich dwóch młodych graczy, którzy nie dają jednak tyle, ile wyżej wymienieni. Na domiar złego kontuzji doznał Bartosz Pochocki, czyli nominalny rzucający, mogący także rozgrywać. I choć nadszedł moment kryzysowy, ostatnio Noteć wygrała dwa mecze i obecnie plasuje się na 9. miejscu w lidze. Jej ostatnia wygrana to triumf nad UTH Rosą Radom 73:69. Bardzo dobrze zagrał w tym spotkaniu Kamil Maciejewski, autor 11 punktów, 10 asyst i 4 przechwytów.

WP SportoweFakty: Pana przygoda z I ligą w barwach Noteci nadaje się na dobre opowiadanie. Kontuzja w połowie poprzedniego sezonu, teraz nie opuszczają was przeróżne problemy. Jak sobie z tym radzić?

Kamil Maciejewski: Powiem szczerze - nie patrzę w przeszłość. To, co było, jest już za mną. Liczę, że kontuzje będą mnie omijać. Jeśli chodzi o klub, to sytuacja była ciężka, mieliśmy problemy finansowe, lecz dzięki pomocy prezydenta Inowrocławia się ona poprawiła.

Pomimo tego, że nie macie z górki, w rundzie rewanżowej na ten moment posiadacie nie najgorszy bilans 5-6. Można by się zastanawiać, jak? A zatem, jak się to dzieje?

- No nie mamy z górki, ale najważniejsze, że większość problemów się skończyła, a my znowu zdobywamy cenne punkty w tabeli. A to wszystko dzięki motywacji trenera i naszych charakterów.

Był w waszym wykonaniu pewien dołek, bo przegraliście pięć meczów z rzędu, ale już ostatnia porażka z tej serii, 4 punktami z Sokołem pokazała, że potraficie. To był w pewnym sensie punkt zwrotny?

- Tak, to chyba był moment zwrotny. Od meczu z Sokołem znowu uwierzyliśmy w siebie i jak do tej pory idzie nam bardzo dobrze. Oby tak już zostało.

ZOBACZ WIDEO: Nowa dyscyplina na igrzyskach olimpijskich? "To będzie spektakularne!"

Ostatnio wygraliście dwa niezwykle ważne mecze, a przecież gracie bez Bartka Pochockiego. Z boku jednak tego nie widać. Gdzie tkwi wasza moc? Te przeciwności dodają wam sił?

- Kontuzja Bartka jest dla nas wielką stratą, jednak jest z nami psychicznie i wspiera nas jak tylko może. Wierzymy, że wróci jak najszybciej. Nie możemy poddać się w końcówce sezonu - nasza siła tkwi w drużynie.

Ostatnio zapisał pan rewelacyjne double-double, jego większą część notując w ostatniej, decydującej kwarcie. Kiedy zespół wygrywa, takie osiągnięcie zapewne cieszy podwójnie?

- Ja osobiście najbardziej cieszę się z wygranej drużyny i z kolejnych dwóch punktów. Indywidualne osiągnięcia stawiam na bocznym torze. Wiadomo, cieszą, ale ja myślę o następnym spotkaniu i o tym, żeby je wygrać.

Jak pracuje się pod okiem Milosa Sporara? Jest wymagającym szkoleniowcem?

- Trener Milos jest bardzo wymagającym, ale też bardzo pozytywnym i mega motywującym człowiekiem. Bardzo wierzy w każdego z nas i oddaje serce temu, co robi. Doskonale to widać patrząc na niego podczas każdego spotkania.

Przed wami ostatnia prosta w sezonie i walka o obronę bezpiecznego miejsca. Uda się Noteci ta sztuka?

- Czeka nas bardzo trudna walka, ale nie poddamy się i chcemy wygrać wszystkie spotkania, które zostały. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby utrzymać bezpieczną pozycję w tabeli.

Rozmawiał Dawid Siemieniecki

Komentarze (0)