Wiślaczki trochę popsuły sobie sytuację w pierwszym występie, kiedy poza pierwszą kwartą zagrały dość słabo i mimo atutu własnego parkietu poniosły porażkę. Niemniej szanse wciąż są, tylko trzeba odrobić 12 punktów straty.
Wyjazd oraz mecz w Hatay to wyzwanie samo w sobie. Miasto ulokowane jest około 60 kilometrów od syryjskiego Aleppo, co przemawia do świadomości. Aby znaleźć się na miejscu, zespół musiał zaliczyć przesiadkę w Amsterdamie, a następnie Stambule. Rywalki po odbyciu podobnej marszruty zwyciężyły przy Reymonta, więc jeśli taka tendencja ma mieć miejsce, kibice Białej Gwiazdy raczej będą zadowoleni.
W pierwszym pojedynku zabrakło przede wszystkim skuteczności przy rzutach z dystansu. Póki trafiały podkoszowe, całość układała się po myśli podopiecznych Jose Ignacio Hernandeza. Przy "strzałach" z dalszej odległości zaistniał już spory problem. Statystyka 2/16 trafień za trzy mówi za siebie. Ponadto, konkurent zaprezentował znacznie szybszą grę, dzięki czemu łatwo znajdował przestrzeń.
Imponowały potężna Courtney Paris, a także Katerina Snytsina czy Natalie Hurst, które znakomicie uzupełniały środkową. Ich powstrzymanie stanowi klucz do ewentualnego sukcesu.
Jednocześnie warto zaznaczyć, że triumf Hatay nie oznaczał, że zawiesił on poprzeczkę bardzo wysoko. Stąd przy zakładanej, lepszej postawie krakowianek awans da się zrealizować. - Różnica nie wydaje się być nie do przeskoczenia. Jedziemy z przekonaniem, że podołamy wyzwaniu - mówi hiszpański coach.
Taki scenariusz byłby dużym sukcesem klubu. Znalezienie się pośród czterech najlepszych drużyn danych rozgrywek europejskich to wąskie, elitarne grono. Bez wątpienia dałoby też dużo pozytywnej energii całemu teamowi, przed którym nadal stoi zdanie zdobycia złotego medalu ekstraklasy.
Początek meczu w piątek o godzinie 16 czasu polskiego.
ZOBACZ WIDEO Sevilla straciła punkty. Zobacz skrót meczu z Deportivo Alaves [ZDJĘCIA ELEVEN]