Powrót na parkiet Gilberta Arenasa był wielkim wydarzeniem na stołecznym parkiecie. "Agent Zero" pojawił się w wyjściowym składzie Czarodziei i w pierwszej połowie popisywał się przede wszystkim udanymi asystami. - Łatwo jest grać na treningach i robić swoje rzeczy. Inną rzeczą jest rywalizacja w meczu, gdzie występuje adrenalina a inni gracze naciskają na ciebie. To był test, który potrzebowałem - powiedział Arenas, który zakończył mecz z 15 punktami (3/12 z gry) i 10 asystami. Gospodarze objęli prowadzenie 11:2, jednak z upływem czasu zaczęli tracić inicjatywę. Wśród gości brylował przede wszystkim powracający po kontuzji pachwiny Richard Hamilton. "Rip" zapisał na swoim koncie 31 punktów, trafiając 5 "trójek". 16 „oczek” zdobył w kluczowej trzeciej kwarcie, kiedy Tłoki wypracowały sobie znaczną przewagę. Pogoń miejscowych w ostatniej odsłonie nie zmieniła już rezultatu.
Detroit przystępowali do meczu z Waszyngtonem, po tym jak Chicago Bulls pokonali Indianę Pacers. Koszykarze z Wietrznego Miasta kontynuują tym samym swoją dobrą dyspozycję i są coraz pewniejsi awansu do play off. W pierwszej połowie rywalizacja była wyrównana głównie za sprawą Danny’ego Grangera, który był najskuteczniejszym zawodnikiem spotkania z 32 punktami. Po chwili odpoczynku do ofensywy ruszyli gospodarze. W kluczowych momentach dał o sobie znać John Salmons, zdobywca 22 punktów, w tym dwóch ważnych "trójek" w końcowych minutach. Swoje trzy grosze do zwycięstwa dołożył również Tyrus Thomas, 18 punktów, 8 zbiórek i 7 bloków. Skrzydłowy Byków w ostatnich sekundach zatrzymał szarżującego Grangera. - Niektóre z moich bloków wprawiły publikę w radość. Niektóre pozwoliły nam zdobyć przewagę, a inne znowu niweczyły starania Pacers - powiedział Thomas.
Wszystko wskazuje na to, że jedynym zespołem który może jeszcze powalczyć o play off na Wschodzie jest Charlotte Bobcats. Rysie zwyciężyły we własnej hali New York Knicks i wyrównały najlepsze osiągniecie w historii klubu pod względem wygranych meczów. Zwycięstwo numer 33 wciąż daje realne szanse podopiecznym Larry’ego Browna, którzy tracą zaledwie 2,5 spotkania do pary Chicago - Detroit. W sobotniej potyczce jedynie pierwsza kwarta należała do przyjezdnych. Później zdecydowanie lepiej prezentowali się gospodarze, a szczególnie Gerald Wallace. Strzelec Rysiów uzbierał 23 punkty, 9 zbiórek i 8 asyst a po meczu nie szczędził słów pochwały dla swojego trenera. - Nigdy nie pracowałem z trenerem, który pokazał mi fundamenty koszykówki i nauczył pracować nad tym, aby być lepszym graczem. Naprawdę, aż chce się być trenowanym przez niego - zachwalał Wallace. W szeregach nowojorczyków jak zwykle najjaśniejszym punktem był David Lee, autor 14 punktów i 10 zbiórek. To już 55. double-double w tym sezonie w wykonaniu środkowego Knicks!
Chicago Bulls - Indiana Pacers 112:106
(B. Gordon 25, J. Salmons 22, T. Thomas 18 - D. Granger 32, B. Rush 29, T.J. Ford 14)
Charlotte Bobcats - New York Knicks 96:85
(G. Wallace 23, D.J. Augustin 19, R. Bell 14 - W. Chandler 18, A. Harrington 18, D. Lee 14 (10 zb))
Washington Wizards - Detroit Pistons 96:98
(A. Jamison 21, G. Arenas 15 (10 as), A. Blatche 15 - R. Hamilton 31, T. Prince 19, R. Stuckey 13)
Miami Heat - Milwaukee Bucks 102:85
(D. Wade 27, U. Haslem 16 (12 zb), M. Beasley 11 - R. Jefferson 32, D. Gadzuric 18 (12 zb), R. Sessions 10)
Houston Rockets - Los Angeles Clippers 110:93
(Y. Ming 21 (15 zb), A. Brooks 21, S. Battier 15 - E. Gordon 17, C. Kaman 16, Z. Randolph 12)
Utah Jazz - Phoenix Suns 104:99 po dogrywce
(M. Okur 26 (11 zb), D. Williams 21 (13 as), C. Boozer 14 (10 zb) - S. Nash 20, G. Hill 19, S. O’Neal 16 (10 zb))
Denver Nuggets - Golden State Warriors 129:116
(C. Anthony 31, L. Kleiza 22, C. Billups 14 - J. Crawford 30, K. Azubuike 21, A. Morrow 18)
Portland Trail Blazers - Memphis Grizzlies 86:66
(B. Roy 21, L. Aldridge 18, G. Oden 12 - O.J. Mayo 12, M. Gasol 10, R. Gay 10)